...a właściwie dwie – przeciwności. Gospodarka Węgier wychodzi z ostrego zakrętu. Nasza, choć jeszcze trzy lata temu była w nieporównywalnie lepszym stanie, zaczyna tracić równowagę. Co się stało?
Odpowiedź jest prosta. Tam reformowano, tutaj nie. Jaki jest tego efekt? Może warto najpierw powiedzieć, jak wyglądała ekonomia Warszawy i Budapesztu trzy lata temu.
Fatalne wiano
Viktor Orbán przejął rządy po skompromitowanej ekipie lewicowej trzy lata temu, w 2010 roku. Stan węgierskiej gospodarki był wtedy bardziej niż fatalny. Wzrost gospodarczy był ujemny, deficyt finansów publicznych i dług publiczny tak wysoki, że kraj stał na skraju bankructwa. Już w 2008 roku węgierską gospodarką właściwie przestał rządzić rząd w Budapeszcie, a zaczął Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Instytucja, która w teorii pomaga krajom w kłopocie, w praktyce raczej je uzależnia i wpędza w spiralę zadłużenia. Węgrom wieszczono taką samą przyszłość jak Grecji. Zresztą w wyniku pakietów pomocowych Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Komisji Europejskiej zadłużenie Aten wzrasta, zamiast spadać. Wracając jednak do naszych bratanków Węgrów. Jedną z pierwszych decyzji nowego premiera, Viktora Orbána, było odzyskanie kontroli nad gospodarką. Orbán odrzucił warunki, na jakich Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Komisja Europejska chciały kontynuować program pomocowy. I rozpętała się międzynarodowa awantura. W historii tych instytucji nigdy nie zdarzyło się, by jakikolwiek kraj tak jasno formułował swoje stanowisko. Dotychczas funkcjonowała raczej zasada: płacimy – żądamy. Brukselscy urzędnicy nie potrafili zrozumieć, że premier rządu, który potrzebuje pomocy, stawia jakiekolwiek warunki. A Orbán stawiał. W przekazie publicznym głośno krytykowano reformy strukturalne wprowadzane przez niego na Węgrzech. Mówiono o faszystowskich sposobach, a na niektóre mniej formalne spotkania głów państw Orbána przestano zapraszać.
Niewiele wspominano za to o jego reformach gospodarczych. A to one, a właściwie ich efekty, pokazały, że rację ma Orbán, a nie Komisja Europejska, Fundusz Walutowy i tuzin niesprawnych albo tchórzliwych szefów europejskich rządów.
Kierownik działu „Nauka”
Doktor fizyki, dziennikarz naukowy. Nad doktoratem pracował w instytucie Forschungszentrum w Jülich. Uznany za najlepszego popularyzatora nauki wśród dziennikarzy w 2008 roku (przez PAP i Ministerstwo Nauki). Autor naukowych felietonów radiowych, a także koncepcji i scenariusza programu „Kawiarnia Naukowa” w TVP Kultura oraz jego prowadzący. Założyciel Stowarzyszenia Śląska Kawiarnia Naukowa. Współpracował z dziennikami, tygodnikami i miesięcznikami ogólnopolskimi, jak „Focus”, „Wiedza i Życie”, „National National Geographic”, „Wprost”, „Przekrój”, „Gazeta Wyborcza”, „Życie”, „Dziennik Zachodni”, „Rzeczpospolita”. Od marca 2016 do grudnia 2018 prowadził telewizyjny program „Sonda 2”. Jest autorem książek popularno-naukowych: „Nauka − po prostu. Wywiady z wybitnymi”, „Nauka – to lubię. Od ziarnka piasku do gwiazd”, „Kosmos”, „Człowiek”. Prowadzi również popularno-naukowego vbloga „Nauka. To lubię”. Jego obszar specjalizacji to nauki ścisłe (szczególnie fizyka, w tym fizyka jądrowa), nowoczesne technologie, zmiany klimatyczne.
Kontakt:
tomasz.rozek@gosc.pl
Więcej artykułów Tomasza Rożka