Nowy numer 17/2024 Archiwum

Chrystus naprawdę zmartwychwstał!

Nie musimy widzieć zmartwychwstania, wystarczy, że spotkamy Zmartwychwstałego.

Jezus zapowiedział uczniom „że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie” (Mk8,31). „A mówił zupełnie otwarcie te słowa” – zaświadcza Marek. Czyli żadna tam metafora, żadne owijanie w bawełnę. Ale Piotr tak się zgorszył wieścią o męce Mistrza, że chyba już nawet nie chciał dopuścić do świadomości informacji o tym, co miało się stać potem. Słyszał o zmartwychwstaniu, ale nie usłyszał. Inni chyba podobnie – nie dotarło to do nich, bo nawet gdy pierwsza część zapowiedzi się spełniła i Jezus został zabity, nikt nawet nie dopuścił myśli, że mogłoby dojść do spełnienia drugiej części. Jakby w ogóle o niej nie pamiętali, nie myśleli. W innym wypadku nie opieraliby się tak długo. Nie mówiliby, że kobiety ich „wystraszyły” informacją o spotkaniu Zmartwychwstałego. Tomasz nie upierałby się tak długo, a ci dwaj, co zmykali do Emaus, zostaliby w mieście.

Widocznie możliwość zmartwychwstania tak dalece nie mieściła się ludziom w głowach, że nie brali tego w ogóle pod uwagę – nawet w odniesieniu do Tego, który wskrzeszał zmarłych. Bo też, po prawdzie, nie było precedensu. Różne rzeczy już bywały – rozstępujące się wody, słońce stające na rozkaz, Eliasz wstępujący do nieba na ognistym rydwanie… Ale nigdy coś takiego!

Uwierzyli dopiero, gdy zobaczyli, a jeden nawet dotknął.

Jeśli dziś wielu ludziom Zachodu dla spraw ducha szkoda zachodu, to dlatego, że im się nie mieści w głowie to samo, co nie mieściło się nawet apostołom. Ludzie muszą spotkać żywego Jezusa i przyjąć dar Ducha Świętego. W uszach dźwięczy mi jeszcze wyznanie kobiety, która doznała głębokiej wewnętrznej przemiany na rekolekcjach ewangelizacyjnych. – Ja wiele razy byłam na różnych rekolekcjach i tam bardzo pięknie mówili o Bogu – powiedziała – ale teraz po raz pierwszy Go doświadczyłam.

Bo o doświadczenie chodzi. O dotknięcie. I niech się nie gorszą ci, co napisali grube księgi o tym, dlaczego nam się dziś Jezus nie pokazuje i skoro tak, to widocznie tego nam nie trzeba.

Jeśli ktoś myśli, że Jezus po zmartwychwstaniu ograniczył się z manifestacją swojej obecności tylko do tego krótkiego czasu do wniebowstąpienia, ten jest w głębokim błędzie. W błędzie jest ten, kto myśli, że świadectwo chrześcijańskie to musi być smutne, bo pozbawione przekonania „Chryyyystus zmartwyyychwstał”.

– Oto Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata – obiecał, a skoro tak, to jest. Realnie – bo Bóg jest doskonale konkretny i gdy coś obiecuje, to się to spełnia literalnie, tyle że prawdziwiej, mocniej i lepiej niż człowiek sobie wyobraża.

Jezus jest blisko i zaskakuje ludzi jak Marię tamtego najpiękniejszego z poranków. Maria myślała, że to ogrodnik. A potem usłyszała swoje imię. Każdy kto naprawdę chce, usłyszy też swoje.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak

Dziennikarz działu „Kościół”

Teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”. Zainteresowania: sztuki plastyczne, turystyka (zwłaszcza rowerowa). Motto: „Jestem tendencyjny – popieram Jezusa”.
Jego obszar specjalizacji to kwestie moralne i teologiczne, komentowanie w optyce chrześcijańskiej spraw wzbudzających kontrowersje, zwłaszcza na obszarze państwo-Kościół, wychowanie dzieci i młodzieży, etyka seksualna. Autor nazywa to teologią stosowaną.

Kontakt:
franciszek.kucharczak@gosc.pl
Więcej artykułów Franciszka Kucharczaka