Nowy numer 17/2024 Archiwum

Żądła żądania

"Stop nachalnej katopropagandzie. Mam dość" manifestuje na blogu Eliza Michalik. Napisałbym "mam dość" podobnej retoryki, ale nie chcę popełnić plagiatu uczuć.

Szanowna Pani Eliza Michalik, publicystka pisząca z rozmachem "MA DOŚĆ". Poinformowała o tym naród, na swoim blogu - jednym z tych "na temat". Szanowna Pani Eliza przemyślała po swojemu temat nadzwyczaj nośny - o szkodliwym wpływie społecznym korporacji Kościoła katolickiego, po czym napisała co napisała.

A napisała z impetem. Właściwie nic nowego. Ot, jeden z wielu manifestów antykatolickiej rewolucji. Pisze się, mówi się, w tym przypadku ŻĄDA SIĘ. Wiele słów i wiele gadających głów. No i żądła. Chciałbym napisać: mam dość tej retoryki! Ale nie chcę popełnić plagiatu uczuć.  

Aby jednak naród wiedział, czego "MA DOŚĆ" Publicystka - bo przecież nie pisze w próżnię - oraz aby ci, o których pisze, szerzej mogli się ustosunkować do tego co pisze, pozwalam sobie przytoczyć kilka żądliwych myśli z felietonu "Stop nachalnej katopropagandzie". Żądliwych, m.in. dlatego, bo litanię własnych oczekiwań, rozpoczyna Pani Eliza od dyplomatycznego słowa "ŻĄDAM".

Pani Eliza Michalik ŻĄDA zatem "żeby kościół oddał zabrane niezgodnie z prawem 24 miliardy [!!!!!- kb] złotych (te od kościelno-rządowej komisji majątkowej)" oraz "żeby z Papieża można było żartować", bo "to jest watykański dyktator" (Pani Eliza najwidoczniej przeoczyła fakt, że ostatni "dyktator" odstąpił "władzę" - ot, taka praktyka dyktatorów - i niestety chwilowo nie ma z kogo żartować).  

Pani Eliza ŻĄDA zaprzestania "pouczania Polaków o moralności i życiu w cnocie przez funkcjonariuszy kościoła katolickiego często tarzających się w rozpuście, zbrodniach na dzieciach, ewidentnie nieczułych na ludzką krzywdę". (Zło należy piętnować, więc mniemam, że ma Pani wiele dowodów na poparcie swych słów, oraz że w zainteresowaniu tematem, i z racji uczciwości, nie przeocza Pani kroków podejmowanych przez Kościół w tej kwestii).

Pani Eliza ŻĄDA poszanowania praw alkowy, wyznając "żądam, by nie wchodzono mi do łóżka (...) nie dyktowano jak się kochać, jak ma się począć moje dziecko i jak urodzić". Zważywszy na subtelność tej kwestii, naprawdę nie rozumiem upubliczniania żądań. Jest Pani osobą wolną, jak każdy (czyż trzeba to dopowiadać?), a Pani łóżko to Pani łóżko. I niech będzie posłane choćby w nosorożce. Więc czemu mają służyć te slogany? Tym bardziej, że deklaruje się Pani jako niekatoliczka.

Kolejne ŻĄDANIA: "by nie zmuszano homoseksualistów do leczenia" (proszę wskazać drania, który "zmusza"; jak i proszę o szacunek, dla tych, którzy podejmują leczenie BO CHCĄ). Publicystka ŻĄDA też, aby zaprzestano "szantaży moralnych i wyzwisk" (tu Pani kibicuję i liczę na wzorcowy przykład).

Pani Eliza ŻĄDA również ochrony wszystkich swoich "uczuć tak, jak chroni się uczucia katolików". Z tego jasno wynika, że skoro chroni się "uczucia katolików" to jest taka potrzeba. Jaki z tego wniosek? 

Niestety taki, że ŻĄDAJĄCA pani Eliza Michalik nie ma mimo wszystko problemu z górnolotnie mówiąc "ranieniem uczuć" osób, które są katolikami. Stąd bez znieczulenia pisze: "żądam zaprzestania zapisywania katolickich bredni, sprzeciwiających się ustaleniom nauki i zdrowemu rozsądkowi".

I nie mam tu na myśli obrażania uczuć religijnych, lecz te podstawowe uczucia, związane z konfrontacją z brakiem zwykłej przyzwoitości - swoimi słowy, daje Pani bowiem do zrozumienia, że katolicy (ok 1,2 mld osób w skali globu) to ciemna masa bezmyślnych idiotów.

Wreszcie Pani Eliza wytacza prawdziwą armatę ŻĄDAJĄC "powstania Krajowej Rady ds. przeciwdziałania katopropagandzie, która będzie karała katolickie stacje za obrazę ateistów i obywateli innych niż katolickie wyznań", ubolewając przy tym, iż "nie będąc katolikiem" czuje się "w tym kraju obywatelem drugiej kategorii".

Szkoda, że tak się czuje. I szkoda, że pisze to co pisze. A przede wszystkim pytanie: po co to wszystko pisze? Pozostaje bezradnie rozłożyć ręce i uczyć się katopropagandowej miłości bliźniego mimo wszystko.

P.S. A był i czas, gdy Pani Eliza pisała i dla Gościa Niedzielnego: "Po pierwsze dobrze przemyśl, czego potrzebujesz. Po drugie nie spiesz się. Po trzecie czytaj to, co zapisano..." (Co nagle to po diable, GN 04/2007).

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Krzysztof Błażyca

Z redakcją „Gościa" związany od roku 2006 r. Religioznawca, członek Polskiego Towarzystwa Afrykanistycznego. Autor książek „Tego drzewa nie zetniesz. Historie z czarami w tle" (zbiór reportaży z Tanzanii, Kenii, Zambii, Nigerii i Ugandy) oraz reportażu „Krew Aczoli. Dziesięć lat po zapomnianej wojnie na północy Ugandy", za który otrzymał Grand Prix Mediatravel 2017 w kategorii książka podróżnicza roku oraz Nagrodę Polskiego Towarzystwa Afrykanistycznego za najlepszą książkę roku 2017 o tematyce afrykanistycznej w kategorii publikacji popularno-naukowej. Autor wystaw fotograficznych ukazujących życie codzienne w krajach Afryki. Publikacje w „Misyjnych drogach", „Poznaj Świat", „Catholic Mirror" (Kenia), „Magazynie Familia", „Warto", „W drodze", „Almanachu Prowincjonalnym", „Tygodniku Powszechnym". Związany z organizacjami pomocowymi w Ugandzie i Kenii. Motto: „Pokochajcie Afrykę!" (kard Charles Lavigerie).

Kontakt:
krzysztof.blazyca@gosc.pl
Więcej artykułów Krzysztofa Błażycy