W dwa lata po katastrofie w japońskiej elektrowni atomowej Fukushima ukazał się obszerny raport Światowej Organizacji Zdrowia na temat sytuacji zdrowotnej ludności.
Dwa lata temu, 11 marca 2011 r., w wyniku bardzo silnego trzęsienia ziemi – 9 w skali Richtera i towarzyszącego mu tsunami zginęło 19 tys. ludzi. Epicentrum wstrząsów znajdowało się pod dnem morskim, a powstała w jego wyniku fala tsunami miejscami miała kilkanaście metrów wysokości. Zniszczenia były ogromne. Świat o trzęsieniu ziemi usłyszał jednak głównie z powodu zalania wodą awaryjnego systemu chłodzenia w jednym z reaktorów elektrowni atomowej Fukushima. Choć wszystkie reaktory zostały automatycznie wyłączone już w chwili trzęsienia ziemi (a więc przed przyjściem fali tsunami), nie uchroniło to przed kłopotami. Reaktor nawet po wyłączeniu potrzebuje przynajmniej kilkudziesięciu godzin intensywnego chłodzenia. Tymczasem w jednym z reaktorów system chłodzenia został uszkodzony. W wyniku tego doszło do częściowego stopienia się prętów paliwowych w rdzeniu. Choć dla obniżenia ciśnienia w rdzeniu reaktora co jakiś czas otwierano zawory bezpieczeństwa, nie uchroniło to przed niekontrolowanym, krytycznym jego wzrostem i uszkodzeniem poszycia reaktora. Otwarty został pierwotny system chłodzenia, a to spowodowało skażenie obszaru wokół elektrowni. Do atmosfery została też uwolniona pewna część pary wodnej wraz z radioaktywnymi elementami. Jaki wpływ miało to na zdrowie ludzi?
Dwa raporty, to samo zdanie
Z analiz międzynarodowego panelu wynika, że rzeczywiście w niektórych punktach w okolicach elektrowni poziom promieniowania jest wyższy, ale nie niebezpieczny. Okazuje się, że mieszkańcy najbardziej zagrożonych wiosek pochłonęli dawki nie większe niż te, które otrzymuje się podczas badania tomografem komputerowym (od 10 do 20 mSv). Z modeli teoretycznych wynika, że w wyniku tego nieznacznie może wzrosnąć ryzyko rozwinięcia się białaczki u chłopców i raka piersi u dziewcząt oraz ryzyko zachorowania na raka tarczycy. Jak zauważają eksperci, ten teoretyczny wzrost może być tak mały, że w przyszłości może zostać niezauważony w badaniach epidemiologicznych. Podobne wnioski można wyciągać z opublikowanego kilka miesięcy temu raportu, sporządzonego przez pracujący przy ONZ Komitet Naukowy ds. Skutków Promieniowania Atomowego (UNSCEAR). – Nawet w przypadku osób zatrudnionych na miejscu katastrofy nowotwory – jeśli się pojawią – nie będą związane bezpośrednio z wypadkiem – powiedział prof. Wolfgang Weiss, przewodniczący UNSCEAR.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się