Ojciec Ludwik Wiśniewski OP zawyrokował, że o. Tadeusz Rydzyk niszczy Kościół w Polsce. „Ta krytyka wydaje mi się niedźwiedzią przysługą oddaną Kościołowi” – pisze o. Michał Mrozek OP. „Można nie lubić retoryki o. Rydzyka, jednak to właśnie jego media zwracają uwagę na zagrożenia degradującej się kultury, obyczajów i sposobu rządzenia”.
W „Tygodniku Powszechnym” ukazał się dwuczęściowy artykuł o. Ludwika Wiśniewskiego, zatytułowany „Gdzie my jesteśmy?” (nr. 9 i 10). W imię zatroskania o polski Kościół mój współbrat piętnuje to, co uznaje za szkodliwe i raniące. Za takie uważa on, parafrazując, „szaleństwo festiwalu” reżyserowanego przez o. Tadeusza Rydzyka, który karmi swoich słuchaczy lękiem i podejrzliwością wobec „wszechobecnego wroga”. Według o. Ludwika, główny problem Kościoła w Polsce to o. Rydzyk oraz brak odwagi ze strony władz kościelnych, które uwikłały się – aż po Stolicę Apostolską – w tę naszą „awanturę”. Ojciec Ludwik podkreśla pewne dobro, jakie wynika z Radia Maryja; niemniej jego artykuł jest równie jednoznaczny jak okładka tygodnika, która sugeruje, że o. Tadeusz Rydzyk niszczy Kościół.
Nie żyjemy w Kościele triumfującym
Podzielam troskę o. Ludwika o Kościół w Polsce. Sądzę, iż zgodzimy się także, że dobrem Kościoła jest głęboka wiara w Chrystusa, przeżywana zarówno indywidualnie, jak i społecznie, oraz że zasadniczym zagrożeniem dla dobra Kościoła jest każdy grzech; od grzechów osobistych po społeczne struktury grzechu, oplatające i Kościół, i społeczeństwo, od grzechów i zaniedbań pasterzy, od proboszcza po abp. Michalika, i każdego z wiernych, od dziecka po obecnego prezydenta RP. Głoszenie Ewangelii we wszystkich wymiarach jest lekarstwem danym nam przez Chrystusa. Zupełnie inaczej jednak postrzegam główny problem polskiego Kościoła.
Opisane przez o. Ludwika „szaleństwo” środowiska skupionego wokół Radia Maryja jest odpowiedzią na inny „festiwal”, który także ogarnął całą Polskę. Dociera on każdego dnia pod strzechy głosem jednomyślnej większości głównych mediów, głoszących nowoczesność, tolerancję, otwartość, pluralizm, wolność, przemianę obyczajów, czasem także sukcesy polityczne i społeczne. Słyszymy systematyczną mantrę na temat zagrożenia religijnym fundamentalizmem, języka nienawiści używanego przez Kościół, a o. Rydzyka w szczególności, oraz zaściankowej polskiej dewocji i obłudnego zachowania się wiernych. Przypomnijmy rzecz oczywistą: nie żyjemy już w Kościele triumfującym. Polski Kościół jest poddawany silnej kulturowej oraz instytucjonalnej krytyce i presji, utrudniającej jego ewangelizacyjną działalność i nauczanie. Kościół jest regularnie krytykowany za chciwość (ostatni przykład to sprawa Komisji Majątkowej i wyliczeń, jakie to bogactwa da Kościołowi półprocentowy odpis z podatku), seksualne brudy (prowokacyjne okładki tygodników) i tak dalej. Z reguły prowokująco przeinacza się jego nauczanie, czasem z powodu rażącej ignorancji, a czasem jako świadomy plan obliczony na prowokację i zamęt. Jest to irytujące dla każdego, kto zna nauczanie i potrzeby Kościoła. Nie jest to prześladowanie, ale mówienie o „światopoglądowej neutralności” jest zwyczajną fikcją. Na co dzień większość z nas żyje w świecie systematycznie kpiącym z Kościoła, księży oraz chrześcijańskich wartości. Przyznawanie się publicznie do wiary staje się wyrazem osobistej odwagi. Z tego względu krytyka o. Ludwika wydaje mi się niedźwiedzią przysługą oddaną Kościołowi: spycha go jeszcze bardziej poza normalne społeczne życie. W imię sprzeciwu wobec zinstrumentalizowania religii wylewamy dziecko z kąpielą: pozostaje nam zatem światopoglądowa neutralność, czyli w praktyce popieranie antychrześcijańskiej i postępowej kultury. Prowadzi ona całe szeregi ludzi poza obręb Kościoła, do rozbicia wiary i rezygnacji z sakramentów.
Cywilizacja liberalna zatruwa się sama
Można nie lubić retoryki i sposobu mówienia o. Rydzyka, jednak to właśnie jego media zwracają uwagę na zagrożenia wynikające z degradującej się kultury i obyczajów, jak też sposobu rządzenia. Zdaniem o. Wiśniewskiego, poczucie zagrożenia odnośnie do polskiej tożsamości czy sposobu funkcjonowania struktur władzy jest bezzasadne i niepotrzebne w praworządnym państwie, jakim jest dziś nasza ojczyzna. Takiego przekonania mogę mu jedynie pozazdrościć: najwyraźniej żyjemy w innych światach. Coraz częstszym przedmiotem rozmów z ludźmi, także w czasie kolędy, jest niepokój o losy Polski, o młodych, którzy wyjechali na Zachód za chlebem i normalnym życiem, którego nie mają w Polsce. U nas jest coraz więcej ubóstwa i bezrobocia, korupcji i zakłamania. Nauczanie społeczne bardziej niż kiedykolwiek jest dziś potrzebne jako czytelny głos sprzeciwu wobec jawnego i cynicznego budowania struktur zła, które prowadzą do rozprzestrzeniania się grzechu. W 1991 r. Jan Paweł II wydał niezwykle ważną encyklikę Centesimus annus. Już wtedy ostrzegał: „Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo przemienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm” (n. 46).
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się