Czyje „Gniazdo” powstało przy ul. Sokolskiej, opowiada Joannie Juroszek o. Piotr Ciuba, dominikanin z Katowic.
Joanna Juroszek: Jak to było z przybyciem dominikanów do Katowic? Słyszałam, że to historia sprzed 66 lat. Czy sam święty Jacek sprowadził Was na Górny Śląsk?
O. Piotr Ciuba: – Z pewnością niemała w tym jego zasługa. Wiem, że ludzie na Śląsku modlili się o to, żeby współbracia św. Jacka byli tu obecni. Nasze starania, prośba do arcybiskupa to jedno, a pragnienie modlących się ludzi – drugie. Patrząc na sprawę pod względem historii, to faktycznie, plany sprowadzenia dominikanów do Katowic sięgają czasów powojennych.
Ówczesny prowincjał dominikanów, o. Bernard Przybylski, korespondował wtedy w tej sprawie z sufraganem katowickim. Myślano o tym, żeby ofiarować nam kościół Przemienienia Pańskiego. Dokładnie ten sam, w którym posługujemy dziś.
Parafia podobno do łatwych nie należy: 5 tys. wiernych, centrum Katowic, a do tego niemałe oczekiwania. Jakie wnioski po dwóch miesiącach?
– Centrum Katowic to ogromny atut, ktoś z naszych fanów na Facebooku powiedział, że to „doskonała miejscówka”. Z kolei oczekiwania, jakie się wobec nas formułuje, to wyzwanie, które właśnie podejmujemy. My cały czas zastanawiamy się, co to znaczy, że parafia nie jest najłatwiejsza, bo takie zdanie rzeczywiście z niejednych ust już padło. Jesteśmy tutaj dwa miesiące i nie zauważyliśmy, żeby niebotyczne trudności przed nami się piętrzyły. Póki co, spotykamy w tej wspólnocie mnóstwo ludzi oddanych Kościołowi. Być może coś za rogiem się czai (śmiech). Na razie nie przyszło nam się z tym zmierzyć. Jesteśmy niezwykle ciepło i serdecznie przyjmowani. Dociera do nas wiele wyrazów sympatii i wsparcia. I mam nadzieję, że to samo spotyka parafian z naszej strony.
Być może jest to także zasługa poprzedniego proboszcza?
– Parafianom było bardzo żal, kiedy dowiedzieli się, że ks. Grzegorz Glenc stąd odchodzi. Za jego czasów kościół zmienił się nie tylko od strony materialnej. Żal było, bo odchodził człowiek, który przygarnął mnóstwo parafian. To, że wierni teraz angażują się w życie parafii, to też jego zasługa. To nie są tylko moje oceny czy domysły, słyszałem to z ust wielu parafian. Ksiądz Grzegorz tak prowadził parafię, że ludzie, którzy przedtem nie angażowali się zbytnio w życie parafii i Kościoła, nagle znaleźli w nim swoje miejsce. Większość osób posługujących przy świątyni to nasi parafianie: panowie kościelni, pani, która zajmuje się dekoracją, panie prowadzące grupę charytatywną, pan dbający o obejście kościoła, do którego mogę zwrócić się w każdej sprawie, a on na pewno znajdzie odpowiedź. Są też, oczywiście, grupy duszpasterskie: Ruch Światło–Życie, Domowy Kościół, ministranci, Legion Maryi, Żywy Różaniec i te, które powstają tu od zera.
Dominikanie = duszpasterstwo akademickie. Czy tak będzie i w Katowicach?
– Już jest. Katowice to miasto akademickie. Studentów nie brakuje, więc naturalnie chcieliśmy utworzyć tu ośrodek DA. Kościół i klasztor mieszczą się przy ul. Sokolskiej, więc duszpasterstwo akademickie otrzymało nazwę „Gniazdo”. Utworzyliśmy niedzielną Mszę św. dla studentów i absolwentów o godz. 19.30. Powstała już schola akademicka, która dba o liturgię. Spotkania DA odbywają się we wtorki i środy o 19.00. Powoli zawiązuje się też duszpasterstwo rodzin. Przychodzą młode małżeństwa z dziećmi. Póki co, nieformalne spotkania odbywają się po niedzielnej Eucharystii o godz. 12.30, ale mamy nadzieję, że wkrótce skrystalizuje się regularna formacja. Zamierzamy prowadzić też kursy przedmałżeńskie. Swoje gniazdko wije duszpasterstwo szkół średnich, skierowane do uczniów III klas gimnazjum i młodzieży licealnej. Duszpasterstwo tej grupy wiekowej do łatwych nie należy, ale pierwsze spotkania już się odbywają, na razie w soboty o 11.00.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się