Miesięczny budżet rodzinny na podstawie Biblii? Dlaczego nie!
Pieniądz jest dla wielu ludzi brudny, choć łacińskie przysłowie mówi: „Pecunia non olet”, czyli „Pieniądze nie śmierdzą”. W Biblii możemy przeczytać o ubóstwie i o tym, aby do rzeczy materialnych się nie przywiązywać. Jak to się ma do szukania w niej tekstów o gospodarowaniu finansami?
Biblijna kasa
Dla Anny i Michała Malińskich, małżeństwa z Chorzowa, sprawa jest oczywista. Oboje w Piśmie Świętym szukają fragmentów, które pomagają im zarządzać budżetem rodzinnym. – To wynika z naszej tożsamości. Skoro uważamy się za ludzi wierzących, powinno być to widoczne również w naszym podejściu do finansów – wyjaśnia Michał. Razem z Anią od dwóch lat prowadzą budżet rodzinny i spisują wszystkie wydatki z paragonów do tabeli Excela. Po co? Aby mieć pewną przyszłość dla swojej rodziny. Wszystko zaczęło się wtedy, gdy Ania była w ciąży i – mimo wielkiej radości – realnie przewidywała, że zostanie bez pracy przy dodatkowych wydatkach. Wtedy z „Listu do rodzin”, pisma Domowego Kościoła, dowiedzieli się o małżeństwach, które dzięki Biblii nauczyły się, jak wyjść z tarapatów finansowych. Czy to możliwe? Michał nie ma żadnych wątpliwości. – Trzeba pamiętać, że wszystko, co mamy, należy do Pana Boga. Także pieniądze. Nie mam nic, a to, co posiadam, jest własnością Boga – mówi z przekonaniem, parafrazując słowa testamentu ks. Markwicy.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Odśwież stronę
Zaloguj się i czytaj nawet 10 tekstów za darmo.
Szczegóły znajdziesz TUTAJ.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się