Nowy numer 17/2024 Archiwum

„Czas honoru” – ostatni akt

W Konstancinie-Jeziornej pod Warszawą dobiegły końca zdjęcia do ostatniej serii „Czasu honoru”. Premiera już we wrześniu tego roku.

W nowych odcinkach, prócz znanych już bohaterów, pojawili się nowi, a w obsadzie pojawiły się nowe nazwiska. Wśród nich m.in. Magdalena Cielecka, Adam Woronowicz, Jan Frycz oraz Grzegorz Damięcki.

Jest początek maja 1945 roku… Wiadomość o kapitulacji Niemiec dociera do każdego z bohaterów serialu w innych warunkach i inną drogą. Janek, który po Powstaniu Warszawskim znalazł się w obozie jenieckim w Niemczech, odzyskuje wolność. Wraz z przyjacielem wraca do Warszawy. Bronek, po rozwiązaniu Armii Krajowej ukrywa się, nadal działa w podziemiu. Władek walczy przeciwko narzuconej przez ZSRR władzy w leśnym oddziale partyzanckim.  W tym samym oddziale jest także Michał i Ruda.

Moja postać pojawia się w pierwszym odcinku serii. Jestem pułkownikiem UB. Dostałem polecenie od Ady Lewińskiej, dyrektor Departamentu V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego,  polecenie schwytania bohaterów. Jestem po tej drugiej, ciemniejszej stronie. W poprzednich seriach skoczków ścigał  Piotr Adamczyk, czyli Rainer – mówi Adam Woronowicz. W serialu występuje w roli płk Wasilewskiego.  

To już ostatnia seria „Czasu honoru”. Producent Michał Kwieciński, który obecnie przygotowuje się do realizacji filmu fabularnego o Powstaniu  Warszawskim, definitywnie rozwiewa nadzieje, że może powstać kolejna.  - Chciałbym jeszcze zrobić takie 13-odcinkowe dopełnienie „Czasu honoru”, czyli serial o kobietach w czasie wojny. Byłby to serial o trzech siostrach.  

 

 

« 1 »
DO POBRANIA: |

Dziennikarz działu „Kultura”

W latach 1991 – 2004 prezes Śląskiego Towarzystwa Filmowego, współorganizator wielu przeglądów i imprez filmowych, współautor bestsellerowej Światowej Encyklopedii Filmu Religijnego wydanej przez wydawnictwo Biały Kruk. Jego obszar specjalizacji to film, szeroko pojęta kultura, historia, tematyka społeczno-polityczna.

Kontakt:
edward.kabiesz@gosc.pl
Więcej artykułów Edwarda Kabiesza