Misje. Ojciec Cezary, misjonarz w Boliwii, kąpał się z kuzynem w rzece pod boliwijskim Concepción. Zachwycali się: – Ale fajnie, woda bez chloru! Tu jest jak w Panewnikach... Kurde, coś mie ugryzło!
Opowiada, że Indianie z pokolenia na pokolenie przekazywali sobie w dżungli, jak wyglądają ceremonie w Wielkim Tygodniu. – W ciągu tylu pokoleń czasem coś pomylili. Ale dalej to kultywują, a my, księża, z tym nie walczymy. Np. w Wielki Czwartek mamy normalne obmycie stóp, przeniesienie do ciemnicy, ale potem parafianie biorą figury Pana Jezusa na krzyżu, Matki Bożej i Jana Chrzciciela, które przechowali przez kilkaset lat od czasów jezuickich, i idą z nimi na procesję – mówi.
Ojciec Cezary pytał Indian, dlaczego na ich procesji Pan Jezus wisi na krzyżu już w Wielki Czwartek. „Casique”, czyli naczelnik wioski, odpowiedział: „Ojcze, tak zawsze było, nawet jak byłem mały. I mój dziadek opowiadał, że jak on był mały, to też tak było”. – Niedaleko mnie pracował taki ksiądz z Hiszpanii, który z tym i z podobnymi zwyczajami wojował. Nasz biskup mu tłumaczył: „Enrique, suchej chopie, niech sie tak robiom, co ci zależy? Enrique, szanuj tych ludzi, oni sami bez kapłanów przechowali wiara przez tela lot!”. Ale Enrique się znerwowoł i wyjechoł na inne misje do Afryki – wspomina ojciec Cezary.
Kult... strusia
Śląscy franciszkanie nigdzie się jednak z Boliwii nie wybierają. Kochają swoich parafian, choć ci ludzie nieraz zachowują się zupełnie inaczej niż Europejczycy. Księża, którzy nie mają powołania misyjnego, nieraz nie potrafią znieść różnicy kultur i szybko na misjach się zniechęcają, czy to w Boliwii, czy w Afryce.
W tej chwili w Boliwii pracuje sześciu naszych franciszkanów z panewnickiej prowincji Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny: ojciec Sykstus z Chorzowa, Eugeniusz z Chorzowa-Klimzowca, Gustaw i Dominik z Opola oraz Kazimierz i Cezary z Panewnik. We wrześniu ma do nich dołączyć wyświęcony w kwietniu w Panewnikach na kapłana młody ojciec Paschalis Jędrzejas. Właśnie napisał do redakcji „Gościa Katowickiego” sympatyczny list z prośbą o modlitwę za niego – przekazujemy jego prośbę czytelnikom.
Wśród Indian widać jeszcze ślady przedchrześcijańskich wierzeń. Choćby w czasie przedstawienia Męki Pańskiej, które co roku dają maturzyści w parafii ojca Cezarego. Ukrzyżowanie przypada przy „kamieniach świętych Piotra i Pawła”, gdzie przed przybyciem jezuitów Indianie czcili strusia. Nazywali tego strusia pio-pio. – Oni wierzyli, że jest Stworzyciel, ale struś był pośrednikiem między nimi a Bogiem. Jezuici wychodząc od tego, tłumaczyli im: „Żodnego pio-pio ni ma, jest Pon Jezus. To jest nasz pośrednik” – tłumaczy o. Cezary.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się