O wędrowaniu dookoła świata, rwaniu zębów i niespodziankach Opatrzności z Dominikiem Włochem, absolwentem resocjalizacji Uniwersytetu Gdańskiego i pielgrzymem, rozmawia ks. Sławomir Czalej.
Ks. Sławomir Czalej: Zeszło-roczna pielgrzymka do Asyżu z trzech różnych miejsc na świecie odbiła się szerokim echem. Stała się inspiracją dla wielu młodych ludzi, żeby ruszyć się z domu. Także dlatego, że w tym roku była prezentowana podczas prestiżowego festiwalu podróżniczego „Kolosy” w Gdyni.
Dominik Włoch: – Pewnego dnia zadzwonił do mnie mój kolega z Łodzi, Roman Zięba. Przez wiele lat był trenerem w IBM, zarządzał projektami. W pewnym momencie firma mu się posypała, żona od niego odeszła i wtedy postanowił coś zrobić ze swoim życiem. Na początku poszedł pieszo do Rzymu. Po powrocie zaczął pisać ikony, z czego zresztą teraz się utrzymuje. Zaczęła w nim kiełkować myśl o pielgrzymce do Jerozolimy. Pojechał do Szczecina, do swojego przyjaciela Leszka Podoleckiego, który na co dzień zajmuje się bezdomnymi i ewangelizuje w więzieniach. Leszek potwierdził, że pomysł chyba jest dobry i że jeden z jego podopiecznych chciał w tym samym roku pójść do Fatimy. Zaproponował, żeby wyruszyli w dwójkę.
Podopieczny z więzienia?
– Tak. Wojtek Jakowiec. Spędził w więzieniu 9 lat i tam się nawrócił. Jak wyszedł, to prosto sprzed bramy poszedł na piechotę do Lichenia.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się