Nowy numer 22/2023 Archiwum

Cedry już się nie zielenią

Wrześniowa pielgrzymka papieża do Libanu będzie jedną z najtrudniejszych. O ile w ogóle do niej dojdzie. Konflikt w sąsiedniej Syrii odbił się już na kraju cedrów. Pogłębił w nim stare podziały i stworzył nowe zagrożenia.

Tylko czy Liban na pewno będzie dla nich najlepszym schronieniem? Obcy u siebie W kraju cedrów żyje ok. 18 wspólnot religijnych. Od pewnego czasu większość stanowią muzułmanie: sunnici i szyici. Jest też dość liczna sekta druzów, łącząca elementy muzułmańskie z chrześcijańskimi. Chrześcijanie skupiają się zarówno w Kościołach pozostających w jedności z Rzymem (maronicki, unicki, ormiańsko-katolicki), jak i w prawosławnych: greckim i ormiańskim. Jak już wspomnieliśmy, chrześcijanie stanowili większość mniej więcej do połowy minionego wieku, tuż po uznaniu niepodległości Libanu przez zachodnie mocarstwa. Dziś proporcje odwróciły się m.in. ze względu na emigrację chrześcijan, spowodowaną wojną domową, ale także z powodu napływu Palestyńczyków. W rzeczywistości do dziś obowiązuje zawarty w 1943 r. pakt, zgodnie z którym stanowisko prezydenta przypada zawsze chrześcijanom, a konkretnie maronitom, funkcja premiera muzułmanom sunnitom, a szefa parlamentu – muzułmanom szyitom.

Natomiast rząd jest dzielony po połowie między chrześcijanami a muzułmanami. Maronici są u siebie. Wywodzą się od Fenicjan, którzy zamieszkiwali dzisiejszy Liban, stąd też należą do pierwotnych mieszkańców tego kraju. Zachowują swoją specyficzną liturgię antiocheńską, ale od wieków pozostają w jedności z Rzymem. – To Libańczycy, a w zasadzie maronici, dali Arabom świadomość odrębności narodowej od Turków, jeszcze w czasach Imperium Osmańskiego – mówi dr Bartłomiej Grysa, orientalista, tłumacz języków arabskiego i hebrajskiego. – To maronici byli twórcami tzw. arabskiego odrodzenia (An-Nahda) w XIX w., które obejmowało odrodzenie językowe, literackie, kulturowe. Nawet główna gazeta egipska, „Al-Ahram” została założona przez maronitów. Maronici byli też pierwszym „kontaktem” Zachodu ze światem arabskim już w czasie wypraw krzyżowych. Współczesny Liban to nadal kopalnia książek, słowników i encyklopedii dotyczących świata arabskiego, co jest efektem pracy maronitów, choć sytuacja ta po zmianach demograficznych na korzyść muzułmanów pogarsza się – dodaje orientalista. Kocioł Mimo wyraźnego podziału kompetencji na szczeblu państwowym i mimo wspólnych obchodów święta Zwiastowania, nie brak codziennych napięć chrześcijańsko-muzułmańskich.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Dziennikarz działu „Świat”

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny

 

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Quantcast