O dworskich rytach, nieochrzczonych katechetach i uwalnianiu od czarnej magii mocą Ducha Świętego z o. Zdzisławem Gradem, misjonarzem z Madagaskaru, rozmawia Krzysztof Błażyca.
Krzysztof Błażyca: 20 lat na Czerwonej Wyspie – pierwsza ewangelizacja w buszu, ruchy charyzmatyczne, imponujący blog... Wygląda Ojciec na spełnionego.
O. Zdzisław Grad: – Bo jestem świadkiem ogromnej działalności Ducha Świętego! To radość widzieć, jak ludzie mają doświadczenie żywej wiary, korzystają z charyzmatów. W ruch Odnowy w Duchu Świętym na Madagaskarze zaangażowanych jest ok. 6 tys. osób w 17 diecezjach. Ten slogan „Jezus żyje”, który obiega świat, jest prawdziwy. Praca z grupami Odnowy jest moją pasją.
Misjonarz charyzmatyk trafił na Madagaskar i...
– Pracę zacząłem w 1992 r. w dystrykcie Pangalana, regionie w 99 proc. niechrześcijańskim, przesiąkniętym magicznymi praktykami, tzw. czumba. W buszu wraz z grupą chrześcijan przeprowadziłem pierwsze rekolekcje charyzmatyczne w dzień Zielonych Świąt w 1995 r. Przyszło około 100 osób. To dużo jak na rodzący się dystrykt. Każdy prosił o modlitwę. Nie miałem jeszcze z kim się modlić sposobem charyzmatycznym. Zaprosiłem dwie osoby do pomocy. Modliliśmy się 26 godzin bez jedzenia i spania. To było mocne uderzenie charyzmatami Ducha Świętego. Ta pierwsza łaska pchnęła rodzący się Kościół w regionie Pangalany w stronę charyzmatów. W ciągu kolejnych miesięcy i lat byliśmy świadkami tysiąca uzdrowień i uwolnień.
Chrześcijanie widzieli, że ich wiara jest skuteczna, a dla nowych kandydatów to była zachęta i doświadczenie Jezusa, który stwarza do nowego życia, uzdrawia. Takie rekolekcje prowadzimy do dziś i dla mnie są najskuteczniejszym narzędziem pierwszej, a zarazem pogłębionej ewangelizacji. W ciągu 5 dni ich trwania 3 dni to całkowity post. Towarzyszy im spowiedź z całego życia, modlitwa o uzdrowienie wewnętrzne i na koniec o wylanie Ducha Świętego.
W swojej książce „W Duchu i mocy Jezusa” opisującej posługę uwalniania od złych duchów przytacza Ojciec sytuacje dość ekstremalne...
– Widzę ogromną moc modlitwy z wiarą. Podstawą jest decyzja zawierzenia Duchowi Świętemu. Mocowałem się z jednym zniewoleniem magicznym przez kilka tygodni, modląc się czasami trzy godziny dziennie nad jedną dziewczyną. Dziwna to była choroba: z jej uszu, nosa, ust wychodziły robaki podobne do larw długości ok. 3 cm. Zbadaliśmy ją, zrobiliśmy prześwietlenie, nic nie wykryto. Ta dziewczyna musiałaby dawno być martwa. Ale gdy na modlitwie nagle rzuciło ją gwałtownie i zamarła w bezruchu na długie minuty, stało się jasne: jej choroba to sprawa Złego, to ewidentny skutek czarnej magii! Gdy chrzciłem inną dziewczynę praktykującą czumba, ta zaczęła krzyczeć i drgać. Inna wymiotowała resztkami czarodziejskich amuletów. Ale wiara w Chrystusa jest mocniejsza od pogaństwa.
Niedowiarek powie, że to histeria, że wszystko da się wytłumaczyć psychologicznie...
– Istnieją choroby, na które medycyna nie potrafi dać odpowiedzi. Na własne oczy doświadczyłem, jak potężną moc w konfrontacji z praktykami pogańskimi ma wezwanie choćby tylko imienia Bożego! Mogę dać świadectwo o setkach uzdrowień mocą modlitwy. Znaki wiary, które w europejskim kręgu kulturowym spowszedniały, w środowisku misyjnym są często znakami mocy i zwycięstwa Boga żywego. Widziałem też moc płynącą z używania symboli chrześcijańskich. Człowiek jest też materią, stąd i Bóg posługuje się materią jako narzędziem. Co ciekawe, często w trakcie modlitwy o uzdrowienie szatan próbował zniszczyć te znaki, a osoba zniewolona chciała je zjeść, połknąć, rozerwać... Chodzi o krzyżyki, medaliki, obrazki itp.
Czy praktyka modlitwy charyzmatycznej jest powszechna na Madagaskarze?
– Droga powołania charyzmatycznego nie jest łatwa. Im głębiej doświadczamy darów Ducha Świętego, tym bardziej pojawiają się nowe subtelne niebezpieczeństwa. Nie mamy za wielu kapłanów skorych do posługi charyzmatycznej. Doceniam tradycyjny model duszpasterzowania, ale ludziom trzeba najpierw ukazywać, że Ewangelia jest żywa. Tak nieść orędzie Jezusa, które może pomóc przyjąć Boga za Pana swego życia. To się nazywa kerygma. Dopiero po kerygmie należy katechizować. Inaczej pojawia się niebezpieczeństwo fabrykowania chrześcijan, ale bez autentycznego duchowego doświadczenia wiary. Ruchy odnowy charyzmatycznej są wielką łaską. To siła nośna żywotności Kościoła. Ukazują zarazem dynamiczną współpracę laikatu i duchowieństwa. Ja bez laikatu też nie dałbym rady. Jestem zwolennikiem tego, aby każdy egzorcysta współpracował z grupą charyzmatyczną.
Z redakcją „Gościa" związany od roku 2006 r. Religioznawca, członek Polskiego Towarzystwa Afrykanistycznego. Autor książek „Tego drzewa nie zetniesz. Historie z czarami w tle" (zbiór reportaży z Tanzanii, Kenii, Zambii, Nigerii i Ugandy) oraz reportażu „Krew Aczoli. Dziesięć lat po zapomnianej wojnie na północy Ugandy", za który otrzymał Grand Prix Mediatravel 2017 w kategorii książka podróżnicza roku oraz Nagrodę Polskiego Towarzystwa Afrykanistycznego za najlepszą książkę roku 2017 o tematyce afrykanistycznej w kategorii publikacji popularno-naukowej. Autor wystaw fotograficznych ukazujących życie codzienne w krajach Afryki. Publikacje w „Misyjnych drogach", „Poznaj Świat", „Catholic Mirror" (Kenia), „Magazynie Familia", „Warto", „W drodze", „Almanachu Prowincjonalnym", „Tygodniku Powszechnym". Związany z organizacjami pomocowymi w Ugandzie i Kenii. Motto: „Pokochajcie Afrykę!" (kard Charles Lavigerie).
Kontakt:
krzysztof.blazyca@gosc.pl
Więcej artykułów Krzysztofa Błażycy
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się