Nowy numer 17/2024 Archiwum

Na krzyżu łóżka

Wielki Piątek to jedyne święto w roku, kiedy celebruje się cierpienie i śmierć. W wielu krajach dzień wolny, żeby uczestniczyć w misterium Męki Pańskiej. A męka Chrystusa zawsze spotyka się z naszą.

Tylko chrześcijański Bóg-Człowiek dotknął dna. Zamiast unosić się na wysokościach leżał na brudnej drodze. Zalewał się potem i krwią. Nie znajdował w nikim pomocy. Dlatego łatwo przywoływać go na pomoc, kiedy czujemy jak drzewo krzyża miażdży nam ramię.

Na co dzień uciekamy od bólu, chorób, śmierci. W pośpiech, pracę, obowiązki, albo zabawy. Zwyczajowy – „brak czasu”. Tego czasu programowo chcemy mieć za mało, bo tak łatwiej oddalić się od pytań, lęku, wątpliwości. I kiedy przychodzi nasz „Wielki Piątek” często jesteśmy zupełnie nieprzygotowani, bo właśnie na to, konsekwentnie, pracowaliśmy całe życie. Bezradni, wystraszeni, z gonitwą myśli przed gabinetem lekarza, znającego już nasze wyniki badań, salą szpitalną, na której leży ktoś bliski, kaplicą kościelną, gdzie ustawiono trumnę z ciałem kogoś, bez kogo nie wyobrażaliśmy sobie życia.

- Ważne, żeby wiedzieć jakie wtedy stawiać sobie pytania – powiedział mi ostatnio Jan, ojciec trójki dzieci, pomagający niepełnosprawnym we wspólnocie „Wiara i Światło”. – Dlaczego mam zdrowe dzieci? Dlaczego mogę dziś jeszcze wyjść na ulicę i zobaczyć świeżo rozkwitłe forsycje? - pytał mnie Jan, który na co dzień spotyka się z ludźmi bez rąk, nóg, niepełnosprawnymi umysłowo. Pomaga im ulżyć w codziennym niesieniu krzyża, żeby ich ból rozłożył się też na niego. Intuicyjnie czuje, że wtedy będzie im lżej.

Chrystus 2 tysiące lat temu wziął na swoje ramiona wszystkie męki tych, którzy przyszli po Nim na tę najpiękniejszą planetę pod słońcem. Wierzymy w to, kiedy nastaje nasz Wieli Piątek. Czasem w środku lata, czasem w podróży, czasem zaraz po urodzeniu.

Cierpienie bywa dla nas wielką, czarną dziurą. Można w niej zginąć, kiedy zapomni się, że jednak ma sens. Że w jego momencie wszyscy wisimy na Tamtym krzyżu, pachnącym nie wiem jakim jerozolimskim drzewem i ciałem umęczonego Boga.

Właśnie na tym krzyżu wisi mój 46 letni kolega Paweł. Od kilku dni leży na oddziale intensywnej terapii. Ma rurkę tracheotomijną, sondę żołądkową, oddycha z pomocą respiratora. Przez dwa ostatnie lata sukcesywnie jego ciało niszczyło postępujące stwardnienie zanikowe boczne rdzeniowe. Jeszcze dwa tygodnie temu z wysiłkiem mówił mi, że ta choroba przyniosła mu niezwykłe przemyślenia. Nie zdążyłam ich nagrać. Teraz mruga oczyma, kiedy rozmówca pokazuje mu litery na kartce i tak układa kolejne wyrazy. Przez cały czas choroby Paweł zachowywał niezwykły spokój i jakąś wewnętrzna pogodę. Mam świadomość, że na krzyżu łóżka na intensywnej terapii to bardzo trudne. Dlatego w Wielki Piątek proszę o modlitwę w Jego intencji.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Barbara Gruszka-Zych

od ponad 30 lat dziennikarka „Gościa Niedzielnego”, poetka. Wydała ponad dwadzieścia tomików wierszy. Ostatnio „Nie chciałam ci tego mówić” (2019). Jej zbiorek „Szara jak wróbel” (2012), wybitny krytyk Tomasz Burek umieścił wśród dziesięciu najważniejszych książek, które ukazały się w Polsce po 1989. Opublikowała też zbiory reportaży „Mało obstawiony święty. Cztery reportaże z Bratem Albertem w tle”, „Zapisz jako…”, oraz książki wspomnieniowe: „Mój poeta” o Czesławie Miłoszu, „Takie piękne życie. Portret Wojciecha Kilara” a także wywiad-rzekę „Życie rodzinne Zanussich. Rozmowy z Elżbietą i Krzysztofem”. Laureatka wielu prestiżowych nagród za wywiady i reportaże, m.innymi nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w dziedzinie kultury im. M. Łukasiewicza (2012) za rozmowę z Wojciechem Kilarem.

Kontakt:
barbara.gruszka@gosc.pl
Więcej artykułów Barbary Gruszki-Zych