W tym roku udało się. Rosyjscy polarnicy przewiercili 4 kilometry lodu na biegunie południowym i dostali się do jeziora, które od 15 milionów lat było zamknięte przed naszym światem.
W tej historii jest wszystko, co potrzebne do rynkowego sukcesu książki albo filmu. Jest zagadka, tajemnicza historia, której korzenie sięgają 15 mln lat wstecz, i walka człowieka z najbardziej ekstremalnymi warunkami pogodowymi na Ziemi. Jest polityka na najwyższym szczeblu, są wieloletnie próby i moment, w którym wydawało się, że wszyscy bohaterowie zginęli. Brakuje tylko jednego. Finału. Miejmy nadzieję, że ten prawdziwy będzie mniej spektakularny niż ten, który dobrze by się sprzedawał. Za mniej więcej rok dowiemy się z całą pewnością, czy w podlodowym akwenie słodkiej wody znajduje się izolowane od 15 milionów lat życie. A jeżeli istnieje, to jakie. W książce czy filmie powinny to być zjadliwe drobnoustroje, które wyewoluowały niezależnie od żyjących dzisiaj na Ziemi organizmów. W rzeczywistości aż tak groźnie (chyba) nie będzie.
Inny świat
Wostok to ogromny zbiornik słodkiej wody. Ma 800 metrów głębokości, ponad 250 km długości i około 50 km szerokości. Wszystko wskazuje na to, że przykryty grubą na 4 km warstwą lodu jest od milionów lat odcięty od naszego świata. W świecie, jaki „pamięta” jezioro Wostok, nie było jeszcze takich kontynentów, jakie mamy dzisiaj. Afryka dopiero sunęła w kierunku Europy, a Himalaje i Andy dopiero się rodziły. Ameryki Północna i Południowa nie były jeszcze wtedy dokładnie połączone, a Antarktyda dopiero co rozstała się z Australią. Na dodatek wcale nie leżała w okolicach geograficznego bieguna południowego. Jezioro Wostok było najzwyklejszym otwartym jeziorem. Ochłodzenie klimatu, które wtedy nastąpiło, spowodowało, że z każdym rokiem padało więcej śniegu, aż utworzyła się skorupa, która pewnego lata nie zdążyła stopnieć. Wostok zamarzł i do dzisiaj nie zdążył odtajać. Przeciwnie, na wędrującej na południe Antarktydzie było coraz zimniej i coraz śnieżniej. Cienka warstwa lodu zaczęła więc grubnąć. Dzisiaj ma 4 kilometry. Zresztą Wostok nie jest jedynym (choć wydaje się, że największym) podlodowym jeziorem. Na Antarktydzie jest ich przynajmniej 150. Są też pasma górskie i podlodowe rzeki. Czy w tym zakrytym lodem krajobrazie może istnieć życie? Oczywiście, że tak. Badanie życia właśnie było jednym z powodów podjęcia decyzji, by do Wostoku się przewiercić. Chodzi nie tylko o to, by stwierdzić obecność życia, ale przekonać się, jak po tak długim okresie izolacji może ono wyglądać. Rosjanie, wiercąc, znajdowali w lodzie przetrwalnikowe formy życia. Ale prawdziwa gratka czeka po dowierceniu się do jeziora.
W końcu się udało
Jeżeli w Wostoku cokolwiek żyje, musi być nieprzeciętne. Woda w jeziorze, choć ciekła, ma kilka stopni poniżej zera (z powodu wysokiego ciśnienia), poza tym jest wysycona tlenem o 50 razy bardziej niż ziemskie wody powierzchniowe. Do wód Wostoku nie dochodzi też światło. Życie z Wostoku albo natychmiast zginęłoby w naszym świecie, albo... szybko by go opanowało. Jedno jest pewne, ziemskie organizmy wodne nie przeżyłyby w takim jeziorze ani chwili.