Pod koniec stycznia Komisja Europejska wszczęła procedurę karną wobec Polski, bo nad Wisłą nie są przestrzegane prawa kur niosek.
Od 1 stycznia 2012 roku polscy producenci jaj muszą zapewnić kurom klatki zgodne z wymogami unijnymi. Według Unii Europejskiej, szczęśliwa nioska to taka, która mieszka w klace o wymiarach minimum 35 cm wysokości i ma 750 cm powierzchni dla siebie. Poza tym niezbędne są: grzęda, urządzenie do ścierania pazurów i miejsce intymne, gdzie kura znosi jaja, najlepiej w rozmiarze M, ewentualnie L. Niemile widziany rozmiar XL, bo źle wpływa na narządy wewnętrzne kury. Tak więc szczęśliwe nioski znoszą szczęśliwe jaja, a te zjadają na śniadanie szczęśliwi ludzie. Ale obecnie najmniej szczęśliwi są hodowcy, którzy muszą wydać grube tysiące na to, żeby kurom żyło się lepiej. Dobry humor stracą też wszyscy, którzy nie wyobrażają sobie śniadania bez jajecznicy, bo wkrótce za jedno jajko mogą zapłacić więcej. Ministerstwo rolnictwa szacuje, że problem niewymiennych klatek dotyczy 4 milionów kur, czyli 30 proc. kurników. Hodowcy, którzy nie mają unijnych klatek, od 1 stycznia nie mogą sprzedawać jaj ani do polskich sklepów, ani za granicę. Ci, co wykażą, że są w trakcie wymiany, mogą do końca lipca sprzedawać jaja dla przetwórstwa. Analitycy wróżą, że część kurników padnie z powodu problemów z modernizacją.
Bliski sąsiad
Prawdopodobnie to w powiecie żuromińskim znajduje się największe w Polsce zagłębie drobiarskie. W 400 fermach hodowane są tutaj indyki, kaczki, gęsi, kurczaki i kury. Niektórzy już dostrzegają problem tak bliskiego sąsiedztwa kurników, bo łatwiej przenoszą się wtedy choroby, na przykład wirus ptasiej grypy. W przypadku rozprzestrzeniania się H5N1 na takiej powierzchni kurniki padałyby jak domino. W 2007 r. wirus zdziesiątkował stada. – Nie powinno być tak, że w imię podatków pozwala się na takie zagęszczenie – mówi Andrzej Lewandowski z Żuromina, który ma fermę niosek w pobliskich Brudnicach. – Ja tu byłem pierwszy, a teraz w sąsiedztwie jest kilka dużych kurników. Nie mam pretensji do ich właścicieli, ale do władz, które godzą się na kurnik przy kurniku.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się