Nowy numer 38/2023 Archiwum

Brat Żyd

Był nieformalnym doradcą Jana Pawła II w kwestiach żydowskich. Ikona dialogu polsko-żydowskiego, łamacz lodów między Stolicą Apostolską a Izraelem. Jerzy Kluger, przyjaciel papieża ze szkolnej ławy, zmarł w Rzymie.

Wśród przyjaciół Jana Pawła II krążyła anegdota z pobytu papieża w Polsce w 1996 r. Wojtyła spotkał się wówczas w Zakopanem z kolegami z lat studenckich. Ktoś żartobliwie zapytał, czy tym razem Ojciec Święty zostanie przynajmniej miesiąc w Polsce. Na co Wojtyła miał spojrzeć zdziwiony. „Nie ma co uciekać tak szybko do Watykanu – przekonywał papieża jeden z kolegów – przecież zostawiłeś tam Jurka Klugera w zastępstwie!”.

Anegdota – przytacza ją we wnikliwej opowieści o przyjaźni Papieża Polaka z Żydem pt. „Papież nieznany” Darcy O’Brien – rozbawiała zawsze Klugera. Niosła jednak zakodowany przekaz. Kluger, inżynier, syn adwokata z Wadowic, kolega z ławki szkolnej Wojtyły, choć zawsze pozostawał w cieniu, misternie tkał sieć pojednania między katolikami i żydami. Za to Klugerowi podziękowali w imieniu całego narodu żydowskiego izraelski minister spraw zagranicznych Szamir, a ze strony katolickiej kard. Achille Silvestrini (wymieniany w gronie papabili w czasie konklawe w 1978 r.).

W 2003 r. Polska Rada Chrześcijan i Żydów przyznała Klugerowi tytuł Człowiek Pojednania. I tak jak żył, tak też cicho i skromnie odszedł. Spoczął na rzymskim cmentarzu żydowskim 1 stycznia br. Dopiero po ceremonii pogrzebowej ktoś zadzwonił do włoskiej agencji ANSA i wieść rozeszła się lotem błyskawicy.

Przy okazji październikowej wizyty w Rzymie zadzwoniłam do domu Klugerów. Usłyszałam żywy głos Renée Kluger (prosiła, by mówić do niej po polsku „Irena”, choć jest Irlandką). – Mąż jest w szpitalu, nie wie, co się z nim dzieje, nikogo nie poznaje. Nie wie nawet, że przed rokiem zmarła nasza córka. Ma alzheimera – tłumaczyła płynnie, przeskakując z włoskiego na angielski. Zawiesiła w pewnej chwili głos: – Jurek umiera. I zaczęła płakać. – Nie wiem, jak będę bez niego żyła. Proszę się za niego pomodlić.

Pani Irena nie chciała się spotkać. Kiedy zapytałam o ich przyjaźń z Wojtyłą, po drugiej stronie słuchawki jakby wzeszło nagle słońce. – Jurek w domu nie mówił o niczym innym jak o Wojtyle! I opowieść potoczyła się sama. Rozmawiałyśmy godzinę, na przemian dusząc łzy.

„Habemus papam” u dentysty

Październik 1978 r. Jerzy Kluger siedzi na fotelu u znajomego stomatologa w Rzymie. Przez bzyczenie dentystycznego wiertła przebija się dźwięk audycji radiowej. Sygnał przerywa program, by nadać specjalny komunikat. „Habemus papam...”. Kluger każe nastawić głośniej odbiornik. Kiedy do jego uszu dociera „Carolum Wojtyla”, wyrywa z buzi dentystyczne narzędzia i biega po pokoju, krzycząc: – Mój przyjaciel ze szkoły! Papieżem został mój przyjaciel!. – Tak, tak… – spogląda podejrzliwie dentysta – i pewnie teraz zrobi cię kardynałem!

Ale Kluger biegnie do telefonu. – Jego Świątobliwość może być teraz zajęty, może lepiej zadzwonić do królowej Anglii – rzuca w kierunku wybiegającego z gabinetu „dziwnego” pacjenta stomatolog.

– Myślałam, że Jurek mnie nabiera – opowiada Irena Klugerowa. – Przyleciał do domu z szampanem. Ale kiedy wieczorem podniosłam słuchawkę telefonu, a po drugiej stronie usłyszałam głos ks. Stanisława Dziwisza, byliśmy w szoku. Papieski sekretarz zaprosił Klugerów na pierwszą audiencję do Jana Pawła II.

– Byliśmy na liście wśród trzech tysięcy zaproszonych i nie marzyliśmy nawet o tym, że uda się nam z bliska spojrzeć na papieża – kontynuuje pani Klugerowa.

Jest 23 października. Pałac Apostolski. Zaczyna się audiencja. Zgodnie z protokołem czytana jest lista gości. I jako pierwsze pada nazwisko Kluger.

Irena Klugerowa: – Ksiądz Dziwisz skinął ręką, żebyśmy podeszli. Biły nam serca z radości! To był trochę szok w Watykanie: papież zaczyna pierwszą audiencję od serdecznego uścisku z Żydem!

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast