Ian Fleming oferuje czytelnikowi licencję na zabijanie, a John Le Carré na myślenie. Chociaż bohaterowie ich powieści są pracownikami tego samego brytyjskiego wywiadu, dzieli ich wiele.
Świat Bonda i świat Smileya stoją na dwóch przeciwległych biegunach gatunku, jakim jest powieść szpiegowska. O ile Ian Fleming podsuwa czytelnikom romantyczną wizję działalności brytyjskich, a szerzej zachodnich służb wywiadowczych, o tyle John Le Carré w swoich książkach brutalnie się z tą wizją rozprawia. Stworzony przez Iana Fleminga przystojny, wysportowany, biegły w sztukach walki i cieszący się wielkim powodzeniem u kobiet agent 007 ma na swoim koncie sporą liczbę trupów. Kiedy uzna to za konieczne, strzela bez wahania, chociaż należy zauważyć, że najczęściej, chociaż nie zawsze, znajduje się wtedy w sytuacji przymusowej.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
Dziennikarz działu „Kultura”
W latach 1991 – 2004 prezes Śląskiego Towarzystwa Filmowego, współorganizator wielu przeglądów i imprez filmowych, współautor bestsellerowej Światowej Encyklopedii Filmu Religijnego wydanej przez wydawnictwo Biały Kruk. Jego obszar specjalizacji to film, szeroko pojęta kultura, historia, tematyka społeczno-polityczna.
Kontakt:
edward.kabiesz@gosc.pl
Więcej artykułów Edwarda Kabiesza