Grupą, która rzuciła wyzwanie krzyżowi, byli prawdziwi humaniści.
Grupą, która rzuciła wyzwanie krzyżowi, byli prawdziwi humaniści. Humaniści to ludzie, którzy pragną religii bez krzyża. Wierzą, że człowiek jest z natury dobry, że postęp jest nieunikniony dzięki nauce i że rozum ludzki o własnych siłach jest w stanie przywrócić pokój światu i sumieniu. Uważają wszelkie informacje na temat wiary, łaski i porządku nadprzyrodzonego za niepraktyczne i bezużyteczne. Chcą edukacji skupionej na potrzebach własnego „ja”, Boga niewymierzającego sprawiedliwości, moralności bez religii, Chrystusa bez krzyża, chrześcijaństwa bez poświęceń oraz królestwa Bożego bez potrzeby odkupienia grzechów. Są oni tymi przechodniami z Ewangelii, którzy przy sprawach religijnych zatrzymują się jedynie na chwilę, by „popatrzeć”. I na widok Ukrzyżowanego reagują szyderstwem: „Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi, jeśli jest Mesjaszem, Bożym Wybrańcem”. Zresztą wszyscy pozostali, czy to kapłani, czy żołnierze, domagają się tego samego: „Zejdź z krzyża!”. Ledwo nasz Pan wstąpił na krzyż, a już domagają się od Niego, by zstąpił: „Zstąp z poziomu Twej wiary w boskość! Zejdź z wyżyn nauczania o piekle! Odstąp od przekonania, że tego, co Bóg złączył, żaden człowiek nie może rozdzielić. Przestań utrzymywać, że będziesz chronił Piotra przed bramami piekieł, aż świat zostanie zbawiony! Porzuć wiarę w nieodzowność Eucharystii! Zstąp na dół, a uwierzymy w Ciebie!”. I gdy tłum zaczął się śmiać, odpowiedź z krzyża była jednoznaczna: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”.
Żyjemy w czasach wielkiego rozwodu Chrystusa z Jego krzyżem, kapłana z ofiarnością, partnerów bez małżeńskiej przysięgi, obywateli bez gotowości bronienia ojczyzny. Brzydkie wyrazy zwykle składają się z czterech liter, lecz wyrazem, przed którym najbardziej wzdraga się nasze postnowoczesne, kulturalne społeczeństwo jest słowo pięcioliterowe: KRZYŻ. Chrystus, ten królujący w zbiorowej, kontrolowanej świadomości, został oderwany od swego krzyża. W ten sposób mamy Chrystusa bez krzyża i krzyż bez Chrystusa. A Chrystus bez krzyża nie może zbawiać, gdyż jest co najwyżej superstarem, gadżetem, bohaterem popkultury pokropionej wodą święconą. Sam krzyż, bez Chrystusa, także nie może zbawić, ponieważ pozbawiony dobrej nowiny o miłości Bożej oznacza co najwyżej oddział onkologiczny, walki bratobójcze na Ukrainie czy rasistowską przemoc na ulicach Ameryki. Nawet karetki pogotowia jeżdżą już z wizerunkiem węża, a nie krzyża. Oderwanie Jezusa od Golgoty stanowi duchowy i polityczny problem naszych czasów.
Już przed stu laty pisał Dostojewski: „Nie zszedłeś z krzyża, kiedy chcieli z ciebie drwić i prowokować. Krzyczeli do ciebie: »Zstąp z krzyża, a uwierzymy, że to Ty«. Nie zszedłeś, ani wtedy, ani później, ponieważ nie chciałeś zniewolić człowieka cudem. Bo byłeś spragniony wiary zrodzonej z wolności, a nie z cudu. Byłeś spragniony wolnej miłości, a nie z obawy podszytej lękiem w niewolniku postawionym przed potężnym mistrzem. Taki pełen mocy majestat przeraziłby go raz na zawsze”.
Ks. Robert Skrzypczak Ewangelia z komentarzem