Choć kryzys wieku średniego dopada wszystkich, to z nauczycielami języka polskiego obchodzi się wyjątkowo okrutnie. Facet z ambicjami, który zarabia miesięcznie tysiąc złotych, musiałby chyba być aniołem, żeby nie zwariować.
Adaś Miauczyński, bohater filmu Marka Koterskiego, raczej twardo stąpa po ziemi. Nic dziwnego, że cierpi na wszelkie fobie i obsesje, jakie tylko można sobie wyobrazić. Przeszkadzają mu pasażerowie w pociągu, psy siusiające pod blokiem i bałagan w mieszkaniu.
Z byłą żoną łączy go jedynie pasek szlafroka, a z synem ustawiany na kancik hiphopowy kaptur. Zanim zaczniemy się śmiać z Adasia, przypomnijmy sobie, ile razy sami „mieliśmy doła” i uciekaliśmy do matki na zupę ogórkową.I dziękujmy dobremu Bogu, że zachował nas od pracy w szkole, przy której piekło jawi się jak solarium.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.