Nowy numer 13/2024 Archiwum

Święty pod prąd

W życiu doczesnym przegrał. Swoi go odrzucili, car wygnał. Wierzył w niego Słowacki. Proroctwo wieszcza, że „rozmodlone tłumy otoczą go w świątyni” właśnie się spełnia, gdy abp Zygmunt Szczęsny Feliński zostaje ogłoszony świętym.

Całe jego życie biegło pod prąd modnym nurtom intelektualnym, romantycznemu zaczadzeniu rodaków, wreszcie nastrojom lokalnego Kościoła warszawskiego, którym przyszło mu kierować. Jego droga do świętości była bardzo ciernista.

Wołyniak
Urodził się 1 listopada 1822 r. w Wojutynie, małej osadzie koło Łucka na Wołyniu w wielodzietnej rodzinie Gerarda i Ewy z Wendoffów. Dzieciństwo spędzał głównie w majątku matki w Boroszowie, nieopodal granicy z Galicją. Matkę, która miała wielki wpływ na jego wychowanie duchowe, cechowała głęboka maryjna pobożność. Wcześnie doznał samotności. Ojciec, gruźlik, zmarł w 1833 r., a matka pięć lat później za udział w konspiracji została zesłana na Sybir. Majątek skonfiskowano, sześciorgiem dzieci zajęli się krewni. 16-letnim chłopcem zaopiekował się Zenon Brzozowski, bogaty ziemianin z Podola. Z jego pomocą Zygmunt ukończył studia matematyczne na Uniwersytecie Moskiewskim, a w 1847 r. dla poratowania zdrowia wyjechał do Paryża. Tam aktywnie włączył się w życie polskiej emigracji. Obracał się zarówno w kręgach byłych wojskowych, jak i polityków oraz literatów. Znał Mickiewicza i Towiańskiego, nade wszystko jednak przyjaźnił się ze Słowackim, który zawdzięczał mu swe ponowne nawrócenie i umierał w jego obecności.

Żołnierz, konspirator, ksiądz
W niespokojnym 1848 r. trafił do Wielkiego Księstwa Poznańskiego, gdzie w randze porucznika był uczestnikiem nieudanego powstania – fatalnie przygotowanego, jeszcze gorzej wykonanego. Zapamięta to doświadczenie, gdy przyjdzie mu podejmować decyzje w czasie gorączki przed powstaniem styczniowym w Warszawie. Ranny w boju, wraz z towarzyszami powraca do Paryża, aby wpaść tam z kolei w wir krwawej rewolucji czerwcowej 1848 r. Wszystkie te wydarzenia napawały go jednak coraz większym smutkiem. Błąkał się jakiś czas po Europie, coraz bardziej biedny i w poczuciu utraty sensu życia. W takim stanie wrócił na Wołyń i w 1851 r. w wieku prawie 30 lat wstąpił do seminarium duchownego w Żytomierzu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Andrzej Grajewski

Dziennikarz „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Świat”

Doktor nauk politycznych, historyk. W redakcji „Gościa” pracuje od czerwca 1981. W latach 80. był działaczem podziemnych struktur „Solidarności” na Podbeskidziu. Jest autorem wielu publikacji książkowych, w tym: „Agca nie był sam”, „Trudne pojednanie. Stosunki czesko-niemieckie 1989–1999”, „Kompleks Judasza. Kościół zraniony. Chrześcijanie w Europie Środkowo-Wschodniej między oporem a kolaboracją”, „Wygnanie”. Odznaczony Krzyżem Pro Ecclesia et Pontifice, Krzyżem Wolności i Solidarności, Odznaką Honorową Bene Merito. Jego obszar specjalizacji to najnowsza historia Polski i Europy Środkowo-Wschodniej, historia Kościoła, Stolica Apostolska i jej aktywność w świecie współczesnym.

Kontakt:
andrzej.grajewski@gosc.pl
Więcej artykułów Andrzeja Grajewskiego