Z jeszcze dalszego kraju

Przeciwnie niż politycy, papieże nie zmieniają poglądów po lekturze najnowszych sondaży. Nie chcą się wszystkim przypodobać, bo muszą się podobać Chrystusowi.

Maciej Sablik, matematyk, wykładowca na Unowersytecie Śląskim

|

04.05.2005 09:51 GN 18/2005

dodane 04.05.2005 09:51

Watykaniści mieli rację, a nawet nie mieli racji. Powtarzali, że kardynał Ratzinger jest faworytem (i tu się nie mylili), a równocześnie deklamowali mantrę „Kto wchodzi papieżem na konklawe, wychodzi kardynałem” (i tu się pomylili). Ojciec Święty Benedykt XVI został wybrany szybko, a ponieważ jego wybór był tak przewidywalny, to stanowi olbrzymią niespodziankę w świetle tych wszystkich spekulacji, których, chcąc nie chcąc, wysłuchiwaliśmy.

Jan Paweł II przybył z dalekiego kraju. Benedykt XVI przybywa z kraju jeszcze dalszego. Kraju dalekiego dla Polaków, choć z nim sąsiadujemy. Dla wielu kraju może najdalszego. Nie wątpię, że pojawią się nad Wisłą głosy sceptyczne wobec niemieckiego następcy św. Piotra i następcy Jana Pawła II. Nie powinniśmy jednak zapominać, że to właśnie Karol Wojtyła – jakże doświadczony przez rodaków Josepha Ratzingera – jego wybrał na najbliższego współpracownika. Jego też – choć to już czysta moja spekulacja – wskazywał jako swojego następcę. Nie powinniśmy zapominać również, że rodacy nowego Papieża są w większości bardziej oddaleni od jego wiary niż my. Niemcy nie są dziś narodem bliskim Kościołowi, ale też prorocy nie bywają hołubieni we własnym kraju. A poza tym papież staje na czele Kościoła założonego przez Tego, który powiedział, że Jego królestwo nie jest z tego świata – w tym królestwie nie mają znaczenia paszporty mieszkańców.

Benedykt XVI przybywa też z dalekiego czasu. W epoce „młodochwalstwa” papieżem został człowiek w słusznym wieku, który przeżył niemal to wszystko, czego świadkiem był jego poprzednik. Być może Duch Święty uznał, że wchodząc w trzecie tysiąclecie, powinniśmy mieć pasterza-świadka straszliwych wydarzeń dwudziestego stulecia.

Kraj Ojca Świętego zdaje się bardzo oddalony od świata postępowców, tak głośnych w mediach. „Konserwatysta” – oto przydomek brzmiący jak zarzut w tym świecie, który zresztą podobnie klasyfikował Jana Pawła II. A wszystko dlatego, że przeciwnie niż politycy, papieże nie zmieniają poglądów po lekturze najnowszych sondaży. Nie chcą się wszystkim przypodobać, bo muszą się podobać Chrystusowi – tylko tak mogą być wybrani na następną kadencję, która następuje już w niebie. Kardynał Ratzinger wykazywał dbałość o ścisłe definicje prawd wiary i rzymskiego katolicyzmu. Z matematycznego punktu widzenia bez ścisłych definicji nie ma rozwoju, a więc nie ma i postępu. Chyba że celem postępu jest chaos, przed którym niech nas broni św. Józef, opiekun Świętej Rodziny i patron Ojca Świętego.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

Maciej Sablik, matematyk, wykładowca na Unowersytecie Śląskim

Zapisane na później

Pobieranie listy