Zapisane na później

Pobieranie listy

Tonacje Marsylianki

Francuzi wybierają prezydenta. Kolejna elekcja może jednak skończyć się porażką nadziei społeczeństwa. Mieszkańcy V Republiki wybierają między różnymi odmianami braku pomysłu na Francję.

Jacek Dziedzina

|

GN 16/2007

dodane 19.04.2007 14:44

Jeszcze dwa tygodnie temu, według sondażu opublikowanego przez dziennik „Le Parisien”, ponad 40 proc. Francuzów nie wiedziało, na kogo odda swój głos 22 kwietnia. Dlatego też w niedzielę wyborczą wszystko może się zdarzyć. Główna walka rozgrywa się między prawicowym Nicolasem Sarkozy i socjalistką Ségolne Royal. Mniejszym poparciem cieszy się kandydat „środka”, François Bayrou. Mimo różnych barw politycznych prowadzących kandydatów, można zaryzykować stwierdzenie, że łączy ich brak wyraźnej wizji i kierunku, w którym powinna pójść Francja. Chwytliwa w kampanii etykieta „prezydent wszystkich Francuzów” w praktyce (znamy to z własnego podwórka) może oznaczać totalną bezideowość. Tymczasem Francja potrzebuje prezydenta-wizjonera.

Prawa… lewa…
Nicolas Sarkozy, do niedawna minister spraw wewnętrznych, jest szefem partii UMP, z której wywodzi się także ustępujący prezydent Jacques Chirac. „Sarko”, jak nazywany jest popularnie, nie ukrywa różnic w wielu sprawach ze „starszym kolegą”. Na tych różnicach też próbuje wygrać walkę o Pałac Elizejski. Nieprzychylni Chiracowi mówią, że może Sarkozy w końcu będzie trochę słuchał tego, co się do niego mówi. Jednocześnie kandydat prawicy głosi trudne do pogodzenia pomysły. Z jednej strony opowiada się za ułatwieniem życia liberalnej gospodarce i uwolnieniem administracji od nadmiaru zobowiązań, z drugiej zaś widać wyraźnie, że ciągoty do zbudowania silnego państwa są jeszcze większe niż u Chiraca. Część Francuzów jednak rozumie, że model nadopiekuńczego Paryża jest na skraju bankructwa. Ten brak jednoznaczności poglądów sprawia, że nawet członkowie UMP mają dylemat, na kogo głosować.

Podobnie jest z Ségolčne Royal. Należy do Partii Socjalistycznej i zdawałoby się, że to wszystko tłumaczy. Owszem, hasła „sprawiedliwego państwa”, wzmocnienia administracji państwowej czy bezpłatnego dostępu do środków antykoncepcyjnych w jakim stopniu zaspokajają oczekiwania lewicowego elektoratu. Jednak według socjologa Marcela Gauchet (z wypowiedzi dla „Europy”), dla dużej części różnej maści trockistów, zielonych i umiarkowanych socjalistów pani Royal bardziej pasuje do obozu „prawicowych katolików”. Dlaczego? W swojej kampanii zdecydowanie promuje wartości rodzinne, potrzebę moralnej odnowy, zresztą i na tym polu wykazując się niekonsekwencją.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny