Nowy numer 13/2024 Archiwum

Tego mi żal

Tak cicho i pusto się zrobiło, gdy przestali grać.

Skończył się Konkurs Chopinowski, który był niezwykłym wydarzeniem nie tylko ze względu na poziom, jaki prezentowała większość jego uczestników, ale także sposób jego prezentacji w mediach. Moim faworytem był demoniczny Łotysz Georgijs Osokins, który swymi natchnionymi interpretacjami, na nowo odkrywał muzykę Chopina.  Jego wykonanie Sonaty było nie tylko ucztą duchową, ale także przeżyciem estetycznym. Niestety nie został nagrodzony, co zresztą jest tradycją tych Konkursów. Niezwykli i niekonwencjonalni pianiści często nie zdobywali uznania jurorów. Mam nadzieję, że nawet bez konkursowej nagrody Osokins przebije się na światowe estrady. Na wspomnienie zasługuje także maestro Jacek Kaspszyk. Pomimo, że w finale przyszło mu grać praktycznie ciągle ten sam koncert, starał się to robić z niezmienną świeżością i radością. Może nie wszystkie jego interpretacje były bezbłędne, ale sprawiał wrażenie, jakby mógł Chopina grać bez końca. Zapamiętam także jego serdeczną życzliwość wobec każdego finalisty. Jego pełne ciepła gesty dodające im otuchy, czy szelmowskie „puszczenie” do nich oka po kolejnej części wykonywanego koncertu. Jakby chciał artyście powiedzieć: trzymaj się, jest dobrze, dajemy dalej.

Tym razem Konkurs stał się nie tylko wydarzeniem muzycznym, ale i medialnym. Dzięki transmisjom telewizyjnym oraz w Internecie był szeroko obserwowany i komentowany. Nie było w tym roku żadnego innego wydarzenia, które równie dobrze prezentowałoby Polskę na świecie. Ale także w wymiarze krajowym było to doświadczenie niezwykłe. To wielka zasługa telewizyjnego studia zorganizowanego w TV Kultura. Wciągał sposób relacjonowania wydarzeń w Filharmonii Warszawskiej. Starano się pokazywać nie tylko sam występ, ale także emocje pianistów, ich odczucia i oceny. Debata w studio była prowadzona z udziałem różnorodnego kręgu ekspertów. Nie tylko z dużą wiedzą, ale także w pięknej polszczyźnie komentowali kolejny występ. Nawet jeśli jakiś artysta nie zachwycił, w komentarzach starali się docenić jego wysiłek, wskazując jakieś walory tego występu. Także w wyświetlanych na ekranie komentarzach internautów, oprócz ocen, emocji było także wiele ciekawych spostrzeżeń o sposobach interpretacji. W każdym razie było czymś niezwykłym, że ruchem pilota można było się przenieść w inny świat, nie tylko wspaniałej muzyki, ale i kulturalnych ludzi. Potrafiących się z finezją spierać czy w taki sposób bronić swoich racji, aby jednocześnie nie deprecjonować wartości rywala, jego dobrej woli, umiejętności czy zaangażowania. Szkoda, że na kolejną odsłonę trzeba czekać pięć lat.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Andrzej Grajewski

Dziennikarz „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Świat”

Doktor nauk politycznych, historyk. W redakcji „Gościa” pracuje od czerwca 1981. W latach 80. był działaczem podziemnych struktur „Solidarności” na Podbeskidziu. Jest autorem wielu publikacji książkowych, w tym: „Agca nie był sam”, „Trudne pojednanie. Stosunki czesko-niemieckie 1989–1999”, „Kompleks Judasza. Kościół zraniony. Chrześcijanie w Europie Środkowo-Wschodniej między oporem a kolaboracją”, „Wygnanie”. Odznaczony Krzyżem Pro Ecclesia et Pontifice, Krzyżem Wolności i Solidarności, Odznaką Honorową Bene Merito. Jego obszar specjalizacji to najnowsza historia Polski i Europy Środkowo-Wschodniej, historia Kościoła, Stolica Apostolska i jej aktywność w świecie współczesnym.

Kontakt:
andrzej.grajewski@gosc.pl
Więcej artykułów Andrzeja Grajewskiego