Papież nie unikał polityki, ale był ostrożny

"Jego przesłanie było duszpasterskie. Papież wielokrotnie przypominał o obowiązkach człowieka wobec potrzebujących, obcych, innych. A jego gesty były potężne" - napisał "Washington Post"

28.09.2015 07:11 PAP

dodane 28.09.2015 07:11
1

Komentatorzy zgodnie podkreślają, że Franciszek "podbił serca Amerykanów" podczas zakończonej w niedzielę pielgrzymki. "Ta wizyta przekroczyła wszelkie oczekiwania, każdy jej punkt był symboliczny" - zauważyła telewizja CNN, gdy papież na pokładzie samolotu odlatywał do Rzymu z Filadelfii. W Mszy odprawionej tam przez niego na zakończenie Światowego Spotkania Rodzin udział wzięło prawie milion osób.

Tłumy wiernych towarzyszyły Franciszkowi także podczas wszystkich wcześniejszych etapów sześciodniowej pielgrzymki w USA, a ogólnokrajowe stacje telewizyjne takie jak CNN czy Fox News transmitowały i komentowały na żywo ponad 20 przemówień, które Franciszek wygłosił m.in. w Kongresie, ONZ i Białym Domu, ale też podczas spotkań z imigrantami, wizyty w więzieniu i licznych nabożeństw.

"Jego przesłanie było duszpasterskie. Papież wielokrotnie przypominał o obowiązkach człowieka wobec potrzebujących, obcych, innych. A jego gesty były potężne" - napisał "Washington Post", wymieniając wśród nich "maleńkiego fiata", którym papież poruszał się po amerykańskich ulicach, uściski, jakimi obdarzał niepełnosprawne dzieci, czy decyzję, by po przemówieniu w Kongresie zjeść obiad z bezdomnymi zamiast z kongresmenami.

Przedstawiciele Kościoła uprzedzali, by deklaracji Franciszka w USA nie traktować jako politycznych, gdyż papież nie jest politykiem. On sam w drodze do Waszyngtonu zapewniał, nawiązując do popularnych w USA opinii o jego lewicowości, że jego nauczanie na temat imperializmu ekonomicznego w encyklice "Laudato si'", poświęconej ochronie środowiska i walce z wykluczeniem społecznym, to nic więcej jak "doktryna społeczna Kościoła".

Jednak niektóre jego wypowiedzi, zwłaszcza te wygłoszone w czwartek w Kongresie USA, zostały odebrane jako zaangażowane w amerykańską politykę. Papież poruszył bowiem sprawy wywołujące podziały w silnie spolaryzowanym Kongresie. Wprost wzywał do walki z biedą, apelował o ochronę środowiska, otwartość na imigrantów i zniesienie kary śmierci, zajmując stanowisko zbieżne z Demokratami i prezydentem Barackiem Obamą.

Stanął też w obronie tradycyjnej rodziny, wzbudzając z kolei aplauz Republikanów, którzy walczą obecnie o obcięcie budżetowej dotacji dla propagującej aborcję organizacji "Planned Parenthood". Jednak - jak zauważył komentator "New York Timesa" - "słowo aborcja nie padło", a "zagrożenia dla małżeństwa nie zostały nazwane".

Papież zdecydował się też nie mówić w USA o innych kwestiach, na które liczył tzw. Kościół postępowy - o reformach, które miałyby otworzyć Kościół na zmiany w takich sprawach jak rozwody, małżeństwa księży, antykoncepcja, kapłaństwo kobiet czy homoseksualizm.

"Jego pojęcie katolicyzmu to otwarte ramiona i +nie+ dla Kościoła surowego, od którego odwróciły się miliony amerykańskich katolików. Jednak Kościół jest wielowiekową instytucją i jego doktryny się nie zmienią po to, by dostosować się do współczesnych trendów społecznych" - skomentował "WP".

Taka postawa bardzo ucieszyła tutejszych konserwatywnych katolików. "Wielu Amerykanów jest już zmęczonych tzw. wojnami kulturowymi. Jestem konserwatywnym katolikiem i uważam przesłanie papieża za bardzo atrakcyjne. Problem w tym, że wywołał on wielkie oczekiwania zmian, które nie zostaną spełnione" - powiedział wydawca konserwatywnego katolickiego dziennika "First Things" Russell Ronald Reno.

Nie zabrakło krytyki. "Papież Franciszek byłby doskonałym papieżem - gdyby żył w XIX wieku. Ale jak teraz, w 2015 roku, może nadal popierać ideę, że kobiety nie mają wpływu na decyzje w Kościele?" - pisała komentatorka "NYT".

Jedną z największych niespodzianek tej wizyty było niedzielne spotkanie Franciszka w Filadelfii z ofiarami pedofilii, a dokładnie złożona wówczas obietnica, że nie tylko księża, ale i biskupi winni nadużyć seksualnych i ich tuszowania zostaną rozliczeni. Tak zdecydowana deklaracja została bardzo pozytywnie odebrana przez większość amerykańskich komentatorów.

Jednak ogólnie papież unikał w USA słów potępienia i ostrej krytyki wobec kraju, który odwiedzał po raz pierwszy w życiu. Im dłużej trwała jego wizyta, tym rzadziej był w mediach przedstawiany jako krytyk "nieokiełznanego kapitalizmu", a częściej zwracano uwagę na jego przesłanie miłosierdzia.

"New Yorker" ironizował, że papieżowi udało się coś niezwykłego, a mianowicie na pięć dni zdominować wszystkie krajowe stacje telewizyjne i "wypchnąć" z wiadomości kontrowersyjnego miliardera Donalda Trumpa, który ubiega się o prezydencką nominację z ramienia Partii Republikańskiej. "Nawet Amerykanie, po których nie należałoby oczekiwać, że zainteresują się wizytą papieża, jak agnostycy i ateiści, byli szczęśliwi, że przynajmniej na jakiś czas Trump zniknął z nagłówków" - pisał "New Yorker".

Jednak Trump, słynący z antyimigracyjnej retoryki, w tym z propozycji zbudowania muru na granicy z Meksykiem, nie uniknie próśb o ustosunkowanie się do wypowiedzi papieża, który w USA gorąco apelował o solidarność z imigrantami i uchodźcami. "Papież nie rozumie imigracji" - ocenił Trump już kilka dni temu.

1 / 1