Z Piotrem Chomickim spotkałem się jesienią 2012 r. To było na początku jego pieszej wędrówki z Gietrzwałdu do Kibeho – miejsca objawień maryjnych w Afryce.
Zastałem go wieczorem na plebanii w Żychlinie. Rozmawialiśmy, gdy moczył obolałe stopy w misce z wodą. Czułem się wtedy niezręcznie, zadając mu pytania. Wierzył, że Maryja doprowadzi go do celu. Słuchając go, nie wątpiłem, że tak się stanie. Po powrocie z Kibeho znalazł czas, żeby jeszcze raz odwiedzić diecezję łowicką i podzielić się swoimi przeżyciami z wyprawy (ss. IV–V).
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.