Nowy numer 13/2024 Archiwum

"Zniewoleni, torturowani stanęliśmy oko w oko z wrogiem"

Byli więźniowie niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady w Sobiborze (Lubelskie) wzięli udział w poniedziałek w obchodach 70. rocznicy wybuchu powstania w obozie.

Uczestnicy tamtego powstania, byli więźniowie obozu Filip Białowicz, Tomasz Blatt i Jules Schelvis zostali odznaczeni przez Prezydenta RP Krzyżami Oficerskimi Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej za męstwo i bohaterską postawę podczas powstania i za wybitne zasługi w działalności na rzecz zachowania pamięci o Holokauście. Wszyscy oni po wojnie spisali swoje przeżycia z Sobiboru, z powstania, ucieczki i ocalenia a ich wspomnienia są najważniejszymi dokumentami i źródłem wiedzy o funkcjonowaniu tego obozu zagłady.

"14 października o godz. 17 my więźniowie fabryki śmierci z Sobiboru, zniewoleni, niewiarygodnie zmęczeni, torturowani z dnia na dzień, zdołaliśmy stanąć oko w oko z wrogiem" - powiedział Tomasz Blatt.

Wspominał słowa jednego z przywódców powstania Saszy Peczerskiego, który powiedział wtedy do buntowników, że jeśli któryś cudem przeżyje tę wojnę, to jego obowiązkiem jest powiedzieć światu o tej zbrodni. "A ja się modliłem: Boże daj mi przeżyć, a ja powiem. I opowiadam, opowiadam i opowiadam" - dodał.

Jego zdaniem historia Sobiboru jest tak nieprawdopodobna i przerażająca, że musi być ciągle powtarzana, "bo inaczej z czasem zblednie w pamięci i wiarygodności". "My walczyliśmy nożem, siekierą, łopatą i modlitwą. Znamy siłę automatycznej broni. To prawda, że siła fizyczna jest bardzo ważna, ale siła ducha jest ważniejsza" - powiedział Blatt.

Białowitz, który jako 16-latek trafił do Sobiboru wraz z rodzeństwem, wspominał, jak trudno było mu żegnać się z bliskimi. "Pamiętam jak moja siostrzenica podeszła, aby mnie uściskać, miała tylko siedem lat, ale już wiedziała, że umrze" - wspominał.

Wiceminister kultury Piotr Żuchowski przekazał Holenderce Lies Caransa kopię plakietki identyfikacyjnej jej 7-letniego brata, więźnia obozu w Sobiborze. Metalowa plakietka (z nazwiskiem i datą urodzenia) 7-letniego Davida Zaka z Holandii została znaleziona podczas prac archeologicznych, w miejscu palenia zwłok na terenie obozu. Chłopiec został przywieziony do Sobiboru z obozu przejściowego w Holandii, a plakietkę najprawdopodobniej zrobili mu rodzice na wypadek, gdyby się zgubił. David Zak nigdy do Holandii nie wrócił.

Za wszystkich pomordowanych w Sobiborze ludzi modlili się naczelny rabin Polski Michael Schudrich, prawosławny arcybiskup lubelski i chełmski Abel, biskup siedlecki Zbigniew Kiernikowski, biskup pomocniczy lubelski Mieczysław Cisło oraz proboszcz lubelskiej parafii ewangelicko - augsburskiej Grzegorz Brudny.

W uroczystościach wzięli udział przedstawiciele władz i ambasad państw, których obywatele zginęli w Sobiborze - m.in. Izraela, Królestwa Niderlandów, Słowacji. Obecnych było kilkuset młodych ludzi z Izraela i Polski. Uczestnicy uroczystości zapalali znicze przy Grobie Ofiar obozu a także zwiedzali wystawę plenerową poświęconą historii obozu w Sobiborze, przygotowaną przez Muzeum na Majdanku.

Obóz zagłady w Sobiborze powstał w 1942 r. w ramach "Akcji Reinhardt", której celem była zagłada ludności żydowskiej. Liczba wszystkich jego ofiar nie jest znana. Szacuje się, że od marca 1942 r. do października 1943 r. Niemcy wymordowali co najmniej 250 tys. Żydów pochodzących głównie z Polski, ale też z innych krajów Europy. Więźniowie byli mordowani głównie w komorach gazowych, tuż po przywiezieniu do obozu.

14 października 1943 r. w obozie wybuchł zbrojny bunt. Zabitych wtedy zostało 11 esesmanów i kilku strażników ukraińskich. Podczas walk i na polach minowych otaczających obóz zginęło około 80 więźniów. Ponad 300 uciekło, ale wielu nich Niemcy schwytali w pościgu i rozstrzelali. Ostatecznie tylko około 50 uciekinierów dożyło do końca wojny. Konsekwencją buntu żydowskich więźniów była decyzja o likwidacji obozu. Pod koniec 1943 r. hitlerowcy zniszczyli obóz i zasadzili las. (PAP)

ren/ abe/

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama