Mnisi we krwi

BIRMA. Co najmniej 16 pokojowych demonstrantów zabili żołnierze w Birmie. Otworzyli do ludzi ogień z broni maszynowej w największym mieście Rangun. Ponad dwieście osób jest rannych.

Opozycja uważa jednak, że ofiar masakr jest wielokrotnie więcej. Protesty na ulicach wybuchły po wielkich podwyżkach cen paliw. Ludzie żądali wprowadzenia demokracji.

Za czasów kolonialnych Birma była bogatą krainą. Dziś jest jednym z biedniejszych krajów świata. Demokracja działała tam tylko przez 15 lat po uzyskaniu niepodległości. Już w 1962 roku władzę przejęła tam junta wojskowa.

Rządy generałów z krótkimi przerwami trwają do dzisiaj. Są nieudolne, a gospodarka jest przeżarta socjalizmem. W 1990 roku odbyły się co prawda w Birmie demokratyczne wybory, ale armia ich nie uznała, bo aż 82 procent głosów zdobyła wtedy opozycja. Junta przetrzymuje opozycjonistów w więzieniach.

Na czele obecnego protestu stanęli mnisi buddyjscy. Mieszkańców Birmy szczególnie wzburzyło, że żołnierze użyli broni właśnie przeciw mnichom. Żołnierze zastrzelili też dwóch zagranicznych fotoreporterów.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

W świecie