Haiti na skraju upadku

Morderstwa, wojna partyzantów, porwania i przemoc są na porządku dziennym na Haiti. O życiu w tym kraju opowiedziała Radiu Watykańskiemu s. Marcella Catozza. „Wiadomość o wybuchu cysterny dwa tygodnie temu obiegła cały świat, ale nikt nie zwrócił uwagi na inny dramat: rzesze głodnych ludzi, którzy, aby przeżyć, próbują ukraść trochę paliwa, ryzykując przy tym życiem” – zaznacza misjonarka.

Tragedia wybuchu cysterny, która miała miejsce 14 grudnia w Cap-Haïtien, w która pochłonęła śmierć ponad 90 osób, a wielu rannych znajduje się nadal w stanie krytycznym, jest według s. Catozza symbolem desperacji ludzi w tym karaibskim kraju. Świat obiegło zdjęcie przedstawiające dziesiątki pozbawionych środków do życia ludzi, którzy atakują cysternę wypełnioną paliwem, aby zdobyć choć kilka litrów benzyny, sprzedać ją na czarnym rynku i przeżyć kilka dni następnych dni. Cysterna nie wytrzymała naporu desperatów i eksplodowała, pozbawiając życia kilkadziesiąt osób.

S. Catozza, pracuje w sierocińcu, w którym mieszka 150 dzieci w wieku do 14 lat, oraz w przedszkolu, do którego uczęszcza ponad 500 podopiecznych. „Nasz dom”, jak nazywa placówkę siostra, znajduje się w samym sercu Waf Jeremie, największego, najbiedniejszego i cieszącego się najgorszą sławą slumsu w stolicy Port-au-Prince. „Jego 100 tys. mieszkańców mieszka w slumsach zbudowanych na wysypisku śmieci. Dwadzieścia lat temu ówczesny biskup poprosił naszą kongregację, aby zajęła się «ludźmi z wysypiska»” – opowiada misjonarka.

W slumsach s. Catozza musi zmagać się nie tylko ze skrajnym ubóstwem, ale także z przemocą tzw. armii wyzwolenia, która założyła tam swoją kwaterę główną.

„Bojówkarze od dawna terroryzują ludzi, strzelając do nich na ulicach. W całym kraju przemoc nigdy nie była tak silna jak w ostatnich miesiącach. Wzrosła ona dramatycznie. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego. Szczególnie niepokojące są działania partyzanckie gangów, morderstwa i porwania. 24 grudnia porwano jedną z naszych wychowawczyń. Do wieczora nic o niej nie wiedziałyśmy, potem ją wypuścili, ale całkowicie ją okradli, zostawili ją dosłownie z niczym. Ludzie na Haiti boją się teraz chodzić po ulicach. W Boże Narodzenie kościoły były w połowie puste, wiele uroczystości religijnych i społecznych zostało odwołanych. Nawet w slumsach, nie można było odprawić wigilijnej Mszy. Musieliśmy również zrezygnować ze spotkania z nowym nuncjuszem apostolskim Francisco Escalante Molina, który miał odwiedzić nasze dzieci i sprawować dla nich Eucharystię. Źródłem przemocy jest tutaj skrajne ubóstwo. To trwa od 40 lat, a nikt nadal nic z tym nie robi“ – powiedziała papieskiej rozgłośni włoska misjonarka.

« 1 »
TAGI:

Marek Krzysztofiak SJ