Ponad wszelkie imię

Promienie słońca tańczą na ogromnym witrażu Józefa Mehoffera w krakowskim kościele bernardynów u stóp Wawelu. „Jezus! Jezus! Jezus!” – woła na nim zachwycony święty Szymon z Lipnicy.

W kronikach czytamy, że swe płomienne kazania bernardyn przerywał trzykrotnym zawołaniem imienia Jezus. Było to wówczas tak szokujące, że kapituła krakowska sądziła go za… nadużywanie imienia Syna Bożego. Wybronił się. Został uniewinniony. To znakomity symbol: ostatecznie tylko w Jego imieniu znajdziemy uwolnienie.

Wypowiadanie „Imienia ponad wszelkie imię” jest „najprostszą drogą nieustannej modlitwy”. Ta modlitwa, czytamy dalej, „jest możliwa w każdym czasie”. Czy to nie znakomita podpowiedź dla wiecznie zabieganego Kowalskiego i tych wszystkich, którzy uważają, że słowa „nieustannie się módlcie” są jedynie pobożnym życzeniem?

„Tylko Jego imię zawiera Obecność, którą oznacza” – czytamy w katechizmie. Przyznam, że od kilku lat to jedna z najważniejszych wskazówek w moim życiu duchowym. Zachwyca mnie to zdanie. Imię zawiera Obecność. Co to znaczy? Wypowiadając je, nie tylko sprawiam, że drży piekło (przypominam demonom ich miejsce w szeregu), ale przede wszystkim staję w Bożej obecności. A ponieważ pełna forma imienia Jehoszua oznacza „Jahwe wybawia, ratuje, zbawia”, w domyśle wołam do Niego o ratunek. „Wejście w Jego obecność to najprostsza rzecz na świecie – opowiadał mi Daniel Ange, starzec o oczach młodzieniaszka. − Wystarczy z miłością wypowiedzieć Jego imię. To konkretyzuje Jego obecność. Gdy wypowiadam imię Jezusa, słowo staje się ciałem”.

W praktykowanej na Wschodzie Modlitwie Jezusowej chodzi o to, by weszła nam w krew. Prawosławni mnisi zalecali, by odmawiać ją na początek… cztery tysiące razy dziennie. Możemy szeptać: „Panie Jezu Chryste, Synu Boga żywego, zmiłuj się nade mną, grzesznikiem”. W kinie, Lublinie, w metrze i w swetrze. Wszędzie. „Wypowiadaj imię Jezusa bezustannie. W świątyni, w domu, w czasie drogi, podczas pracy, podczas odpoczynku, w łóżku, od chwili, gdy otworzysz oczy, aż do momentu, kiedy je zamkniesz. Odpowiada to dokładnie wystawianiu czegoś na słońce, ponieważ oznacza trwanie przed obliczem Pana, który jest słońcem świata duchowego” – nauczał mnich Teofan Pustelnik, który odpowiada za ostateczną wersję słynnych „Opowieści pielgrzyma”.

„Uderz twego przeciwnika imieniem Jezusa; na ziemi w niebie nie uświadczysz bowiem równie potężnej broni” – podpowiadał święty Jan Klimak, opat klasztoru na Synaju. „Módlcie się gorąco do Pana Boga i ogrzewajcie swe oziębłe serca Jego najsłodszym imieniem, skoro Bóg nasz jest ogniem. Przyzywanie to tępi nieczyste złudy i serce zagrzewa do wszystkich Jego przykazań” – podsumowywał św. Antoni. „Modlitewne przyzywanie Jego najsłodszego imienia musi być oddechem naszej duszy, musi być częstsze od bicia naszego serca”. Potężny Pan Zastępów, przy którym „narody są jak kropla wody u wiadra, jak pyłek na szali”, pozostawił nam swe Imię. Ogrzejcie się przy Nim!

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz