Zrównywanie przez SLD opozycjonistów z PRL z ludźmi, którzy stracili pracę w wyniku transformacji, to nadużycie. Lewica chce na ludzkiej biedzie zbić polityczny kapitał.
25.02.2014 14:20 GOSC.PL
Senatorowie opracowali projekt ustawy, która ma wesprzeć byłych działaczy opozycji, obecnie będących w trudniej sytuacji materialnej. Mogliby oni m.in. otrzymać specjalne świadczenia, przyznawane co miesiąc, w wysokości najniższej emerytury, a także jednorazową zapomogę na zakup sprzętu rehabilitacyjnego. Obecnie regulacja trafiła do Sejmu. SLD postanowiło odpowiedzieć na projekt senacki ustawą o pomocy tym, którzy stracili na transformacji, a dokładnie tym, którzy zostali bezrobotni w wyniku planu Balcerowicza, m.in. pracownikom Państwowych Gospodarstw Rolnych. SLD chce utworzyć specjalny fundusz, z którego wypłacane byłyby im rekompensaty w wysokości 200 zł miesięcznie przez trzy lata, w tych gospodarstwach domowych, w których dochód na osobę nie przekracza 800 zł.
Propozycja SLD jest przewrotna. Można ją sprowadzić do stwierdzenia, że wy (ludzie walczący o wolność) macie swoich biednych, a my swoich – ofiary transformacji. Tyle że zgoda na takie ujęcie oznaczałaby zrównanie opozycjonistów walczących o wolność, najczęściej z narażeniem własnego życia, z ludźmi, którzy stali się ofiarami nowego systemu ekonomicznego.
Tymczasem to są dwie różne rzeczywistości, różne grupy osób, których nie sposób porównać. Pomoc dla potrzebujących, często chorych w wyniku pobicia lub więzienia w czasach komunizmu, jest docenieniem przez państwo ich szczególnych zasług dla odzyskania wolności. To nie oznacza, że bezrobotni z początków transformacji są gorsi, ale państwo ma prawo docenić ludzi, którzy w sposób szczególny się dla niego zasłużyli.
Zgadzam się, że tym, którzy w wyniku planu Balcerowicza stracili pracę i popadli w biedę, należy się pomoc. Uważam też, że są ludźmi skrzywdzonymi przez doktrynerskich liberałów, którzy przeprowadzali transformację ekonomiczną, nie zaprzątając sobie głowy jej skutkami. Tym bezrobotnym też należy się pomoc, państwo powinno stworzyć dla nich specjalny program wychodzenia z biedy, który objąłby wszystkich bezrobotnych, niezależnie od przyczyn. Tyle że to jest zupełnie inna sprawa niż pomoc opozycjonistom.
Leszek Miller doskonale o tym wie, ale postanowił zbić kapitał polityczny na ludzkim nieszczęściu. Łatwo bowiem proponować pomoc, gdy jest się w opozycji i nie ma szans na realizację obietnic. SLD rządził Polską dostatecznie długo, aby wspomóc bezrobotnych. To, że wówczas nie interesował się ich losem, pokazuje, że obecna inicjatywa to próba instrumentalnego wykorzystania ludzkiego nieszczęścia do zbicia kapitału politycznego.
Bogumił Łoziński
Zastępca redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Polska”.
Pracował m.in. w Katolickiej Agencji Informacyjnej jako szef działu krajowego, oraz w „Dzienniku” jako dziennikarz i publicysta. Wyróżniony Medalem Pamiątkowym Prymasa Polski (2006) oraz tytułem Mecenas Polskiej Ekologii w X edycji Narodowego Konkursu Ekologicznego „Przyjaźni środowisku” (2009). Ma na swoim koncie dziesiątki wywiadów z polskimi hierarchami, a także z kard. Josephem Ratzingerem (2004) i prof. Leszkiem Kołakowskim (2008). Autor publikacji książkowych, m.in. bestelleru „Leksykon zakonów w Polsce”. Hobby: piłka nożna, lekkoatletyka, żeglarstwo. Jego obszar specjalizacji to tematyka religijna, światopoglądowa i historyczna, a także społeczno-polityczna i ekologiczna.
Kontakt:
bogumil.lozinski@gosc.pl
Więcej artykułów Bogumiła Łozińskiego