Gollob będzie jeździł do 50-tki?

Mistrz świata z 2010 roku Tomasz Gollob uważa, że na żużlu można jeździć do 50 roku życia. Na razie nie myśli o zakończeniu kariery, a w tym sezonie stawia sobie ambitne cele. Nową energię dała mu zmiana klubu na Unibax Toruń.

"Już pobiłem wszystkie rekordy, jakie są możliwe. Chcę się ścigać tak długo, jak czuję, że ma to sens. Mam pomysł na jechanie, wszystko dobrze się układa. Nie powinienem chyba kończyć w momencie, gdy jeszcze nieźle to wychodzi. Poza tym jest wielu zawodników, którzy za wcześnie skończyli kariery, nie chcę do nich należeć" - powiedział.

42-letni Gollob uważa, że żużel jest dyscypliną długodystansową i można ją uprawiać do 50 roku życia. "A czy ktoś skończy wcześniej, to indywidualna sprawa. Ja się na razie czuję dobrze. Chciałbym jeszcze jakiś czas pozostać w tym sporcie. A później nie wyobrażam sobie życia bez motocykli, ale może innego rodzaju" - przyznał.

Motywacji też mu na razie nie brakuje. "Jest podobna jak w zeszłych latach, ale nie jest łatwo zawsze wygrywać. Pracuję na to, by ten wynik był jak najlepszy, ale nie zawsze wychodzi jak by sobie człowiek życzył. Przez wiele lat pytano mnie, czy i kiedy będę mistrzem świata - jestem. Teraz tworzę historię każdego roku i staram się jeździć jak najlepiej" - zaznaczył.

Gollob w tym roku podpisał kontrakt z Unibaksem Toruń, co wzbudziło wiele kontrowersji u bydgoskich kibiców. Pochodzący właśnie z Bydgoszczy żużlowiec w barwach Polonii startował w sezonie 1988 i latach 1990-2003. Ostatnio był zawodnikiem Stali Gorzów Wlkp.

"Takie zmiany klubów wyzwalają dodatkową energię i rzeczy, które po czterech czy pięciu latach stają się normalne, nagle na nowo wzbudzają emocje. Dużo pracy mnie czeka i dobrego jeżdżenia dla Torunia" - ocenił.

Debiut w barwach Unibaksu zaliczył w niedzielę. "Na szczęście mam to już za sobą i wypadło to całkiem nieźle. Ciśnienie i presja ze mnie zeszła. Teraz czas na normalną pracę" - dodał.

Nie wszyscy kibice przywitali go jednak oklaskami. Na trybunach wyraźnie słyszalne były gwizdy.

"Gdyby kluby nie leżały tak blisko siebie, to pewnie nie byłoby takiej atmosfery, czy takiego napięcia. Sportowiec ma to do siebie, że chce dobrze się pokazać. Nie chcę komentować gwizdów. Z tego, co widzę, to tubylcy mają problem. Ci, którzy tak się zachowują, stanowią garstkę" - skomentował Gollob.

Tradycyjnie już najbardziej utytułowany polski żużlowiec będzie rywalizował w cyklu Grand Prix. W sobotę odbędą się w Bydgoszczy. Po raz ostatni kiedy tam startował w 2010 roku przypieczętował tytuł mistrza świata.

"Było to jakby wyreżyserowane przez życie. Nie do końca było miło, bo miałem wtedy nogi połamane, ale wspominam to bardzo dobrze. Była to wspaniała chwila. Oczywiście każdy zawsze chce wygrywać. Mam jednak respekt przed zawodnikami. Modlę się o to, by w sobotę był dla mnie dobry dzień i bym znowu dobrze tam wystartował" - przyznał.

Gollob jest ostrożny we wszelkich prognozach. Dla niego każdy rok jest nową historią i doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jest jednym ze starszych zawodników.

"Mimo wszystko się nie poddaję. Jeśli dobrze pojadę w Bydgoszczy i Goeteborgu to jest szansa na powtórzenie sukcesu. To jest jednak długi dystans. Nie zapominajmy, że jest dwanaście zawodów i to, co nie wyjdzie dzisiaj, może wyjść jutro. W zeszłym roku też mogło być nieźle, gdyby nie ciężki wypadek w Szwecji. Nie miałem już potem siły, by jeździć, a przecież do tamtego momentu dobrze sobie radziłem" - przypomniał.

Oprócz rywalizacji indywidualnej czeka go również start w Eurosport Speedway Best Pairs, czyli nieoficjalnych mistrzostwach świata par. Prawdopodobnie stworzy duet z Jarosławem Hampelem. Po raz ostatni w takiej formule zawody odbywały się 20 lat temu.

"Nie wiem dlaczego te zawody zniknęły z kalendarza. To impreza, która ma w sobie bardzo duży potencjał. Kibice świetnie się przy tym bawią. Jestem przekonany o tym, że trybuny będą wypełnione" - dodał.

Gollob wierzy w to, że Polacy również drużynowo mogą zawalczyć o złoto. W zeszłym roku zabrakło ich w finale. Przyczyniły się do tego kontuzje zawodników.

"Słyniemy z tego, że potrafimy się zjednoczyć i potem iść wspólnie na wojnę. Na tym polega właśnie rywalizacja chociażby w drużynowych mistrzostwach świata. Każdy sobie pomaga i współpracuje. To nie jest walka jednego zawodnika, a całego zespołu. Jak ktoś ma zatem jakiś problem to obowiązkiem następnego zawodnika jest nadrobienie tych punktów" - zaznaczył.

Mistrz świata z 2010 roku nie chce składać żadnych deklaracji, ale jest dobrej myśli. "W tym roku mamy szansę powrócić na tron, ale to jest sport. Teraz za wcześnie mówić, co będzie za kilka miesięcy. Dopiero cała zabawa się zaczęła i oby wszyscy jeździli na swoim poziomie. Pierwszy miesiąc jest zawsze trudny i nierówny. Raz wyjdzie, raz nie. Brakuje jeszcze stabilizacji" - powiedział.

W tym sezonie, za sprawą zimowej aury, żużlowcy bardzo późno wrócili do rywalizacji. Utrudniało to także treningi.

"W takim okresie jeżdżę na motocyklach crossowych. Ostatnio byłem w Dubaju, by tam przemierzać pustynne wzgórza. Przygotowuję się na każdym możliwym motocyklu, by mieć jak najwięcej czucia, a potem przenieść się na żużlowy. Tak chyba każdy już robi w okresie zimowym" - przyznał.

Na pytanie, czy myśli w przyszłości o występie w Rajdzie Dakar, nie zaprzeczył, choć również nie złożył żadnej deklaracji.

"Od szóstego do 15 roku życia jeździłem na motocyklach enduro. Rajdów się uczę teraz od nowa. To coś całkiem innego. Jeździ się tam, czytając mapę i kierunek jazdy. Potem trzeba pokonywać przeszkody, piaski i różne inne rzeczy. To inna rzeczywistość. Na razie to obserwuję, trenuję i przygotowuję się, ale zobaczymy co będzie później. Dla mnie najważniejszy w tej chwili jest żużel" - zakończył.

Nieoficjalne mistrzostwa świata par odbędą się 8 czerwca w Toruniu. Transmisję przeprowadzi stacja Eurosport.

« 1 »
TAGI: