Afera Amber Gold to wina polityków

Falkowski dla Gosc.pl: Politycy chwalący Amber Gold uśpili czujność klientów.

Witold Falkowski, prezes Instytutu Misesa, ambasador Związku Przedsiębiorców i Pracodawców:

Firma Amber Gold obiecywała klientom gwarantowany zysk 15 proc. dzięki inwestycji w złoto. Były to obietnice na wyrost. Po pierwsze, nigdy nie można mieć pewności, że inwestycja w jakiś surowiec przyniesie taki, a nie inny zwrot. Po drugie, nie mam wcale pewności, że inwestowano jedynie w złoto. W ostatnim okresie cena złota aż tak bardzo nie spadła – być może firma lokowała środki np. w derywaty ze złotem jako instrumentem bazowym, albo w coś zupełnie nie związanego z kruszcem. Być może była to od początku kolejna piramida finansowa, a jedyną innowacją w porównaniu z setkami innych takich piramid, była klauzula dotycząca karnych odsetek za przedterminowe zerwanie lokaty, którą zawierały umowy podsuwane klientom Amber Gold.

Klienci owi nie wiedzieli lub nie chcieli wiedzieć, że jeśli będą chcieli wycofać środki przed terminem zapadalności, zapłacą wysoką prowizję (19,5 proc.!). Ludzie nie czytają dokładnie umów, poza tym mają złudne przeświadczenie, że o bezpieczeństwo ich pieniędzy dbają liczne instytucje kontrolne, za którymi stoi państwo. Choć Amber Gold nie jest bankiem i powierzonych mu depozytów nie obejmują gwarancje państwowe, to Komisja Nadzoru Finansowego wpisała firmę na listę ostrzeżeń publicznych. Osoby decyzyjne nie wyciągnęły z tego wniosku, wręcz przeciwnie, np. prezydent Gdańska Paweł Adamowicz z Platformy Obywatelskiej, a więc partii rządzącej, jeszcze w maju chwalił Amber Gold za innowacyjność. Politycy wypowiadający się na temat działalności, dopuszczają się nadużycia. Nie dość, że robią nieuprawnioną reklamę określonym firmom, to jeszcze usypiają czujność ich klientów.

Obawiam się, że w tej sytuacji reakcja polityków na problemy klientów Amber Gold będzie polegała na zrzuceniu winy na "dziki kapitalizm" i próbie wprowadzenia jeszcze większej regulacji rynku. Tymczasem potrzebujemy mniej rozbudowanych regulacji i instytucji nadzoru, ale bardziej skutecznych, o jasno zdefiniowanych kompetencjach. Jeśli już funkcjonuje KNF, to powinno być jasne, jakie konsekwencje powinny mieć jej opinie. Skoro KNF ostrzegała, a nikt tych ostrzeżeń nie musiał uwzględniać, to po co jest KNF?

Nie ma powodu, żeby zakazywać jakiegoś rodzaju działalności finansowej, np. parabankowej. Każda aktywność inwestycyjna jest obarczona ryzykiem, nawet banki upadają. Osobom, które chcą powiększyć swój majątek, radziłbym jednak, żeby zwracały uwagę na to, w co inwestowane są ich pieniądze. Powinny wiedzieć, czy instytucja, której powierzają środki, jest bankiem, towarzystwem funduszy inwestycyjnych, czy np. firmą handlującą kruszcami. Jeśli inwestor nie ma takiej wiedzy, to w istocie inwestuje np. w pana Plichtę, a nie w złoto czy inne aktywa.

Nigdy nie powinno się ślepo wierzyć, że jeśli jakaś instytucja finansowa działa z pozwoleniem państwa, to jest rzetelna. To wielkie złudzenie, rozpowszechniony stereotyp, który warto by wykorzenić. Państwo wciąż przekonuje obywateli, że zapewnia bezpieczeństwo im i ich pieniądzom, co - jak się po raz kolejny przekonujemy - nie jest prawdą.

not. sks

« 1 »

not. sks