Słowa Najważniejsze

Niedziela 11 lipca 2021

Czytania »

ks. Zbigniew Niemirski

|

11.07.2021 00:00 GN 27/2021 Otwarte

Prorok na obczyźnie

Był w obcym państwie, ale pośród swych ziomków, którzy po 926 roku przed Chrystusem, a więc niespełna 200 lat przed czasami Amosa, zerwali jedność państwa zjednoczonego pod panowaniem Dawida i Salomona. Utworzyli odrębne państwo, nazywane Królestwem Izraela lub państwem północnym w odróżnieniu od Królestwa Judy, nazywanego także południowym. Na południu została dynastia Dawida i tam była Jerozolima z najważniejszym miejscem, a więc świątynią. Na północy władali królowie z kilku dynastii i utworzono tam inne niż świątynia jerozolimska miejsca kultu. Do rangi królewskich sanktuariów podniesiono Dan i Betel, starożytne miejsca kultu Izraelitów. Tam ustanowiono kapłanów i urzędowych proroków.

Amos został posłany do Królestwa Izraela. Z treści księgi wynika, że żyło mu się dobrze, a na pewno spokojnie. Amos mieszkał w Tekoa, oddalonym o ok. 20 km od Jerozolimy. Był pasterzem i – jak sam mówi – „tym, który nacina sykomory”. Sykomora to gatunek drzewa z rodziny morwowatych. Rodzi owoce przypominające figi. Rolnicy nacinali je, gdy jeszcze były niedojrzałe, by przyspieszyć rozwój i zwiększyć słodkość. Sykomór nie ma w Tekoa, stąd przypuszczenie, że Amos mógł mieć taki gaj koło Betlejem, ok. 8 km od Tekoa. Z tego spokoju wzywa go Pan Bóg i daje zadanie niełatwe: ma głosić Boży wyrok na liczne ludy i narody oraz iść do Izraela, by tam, w Betel, zapowiadać: „W dzień, kiedy będę karał występki Izraela, ukarzę również ołtarze Betel. Odrąbane zostaną rogi ołtarza i upadną na ziemię”. Nic dziwnego, że zareagował Amazjasz, kapłan w Betel: „Widzący, idź sobie, uciekaj do ziemi Judy! I tam jedz chleb, i tam prorokuj! A w Betel więcej nie prorokuj, bo jest ono królewską świątynią i królewską budowlą”.

Głoszenie Bożych orędzi niejednokrotnie będzie spotykało się z wrogością i odrzuceniem. Tak jest także dziś. Mówi o tym Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii: „Jeśli w jakimś miejscu was nie przyjmą…”. •

Czytania »

ks. Robert Skrzypczak

|

11.07.2021 00:00 GN 27/2021 Otwarte

Błogosławiony

Ludzie będą oddawać się „pokusie chleba i władzy”. „Podstawą funkcjonowania tego bezbożnego świata będzie szpiclowanie. Każdy członek społeczeństwa winien śledzić drugiego i ma obowiązek donosić na niego… Wszyscy są niewolnikami, równymi w niewolnictwie. (…) Proklamujemy powszechne zniszczenie! Rozniecać będziemy pożary, legendy rozpuścimy wśród ludu. Zacznie się zamęt, zachwieje się wszystko w posadach, jak nigdy dotąd na świecie. Zatumani się świat, zapłacze ziemia do starych bogów”.

Czytając tę proroczą wizję Dostojewskiego, pomyślałem: ile razy człowiek będzie próbował budować na gruzach chrześcijaństwa „lepszy świat”? Ile razy jeszcze będzie bełkotał o „wielkim resecie”, „agendzie 2030”, „nowym inkluzywnym kapitalizmie”, „zglobalizowanym wychowaniu”, „nowoczesnym humanizmie”? Nie wystarcza nam lekcja udzielona przez nazistów, maoistów, bolszewików, scjentologów, szalonych eksperymentatorów przystrojonych w fartuszki bądź kombinezony laboratoriów genetycznych? Pomyślałem też, że naturalnym efektem wyzwolenia się Izraelitów z wielowiekowej, nieludzkiej niewoli egipskiej musiała być beracha – błogosławieństwo. Na błogosławieństwie spoczywa coroczny obchód Paschy ku czci Pana, kształt błogosławieństwa przybiera niemal każda modlitwa biblijna. Także błogosławieństwo okazało się najważniejszą, spontaniczną reakcją ludzi na spotkanie ze Zmartwychwstałym. Świadkowie zetknięcia się z Boskim zwycięzcą śmierci nie potrafili wyrazić tego, co w sobie czuli, inaczej jak przez błogosławieństwo. Chrześcijanin błogosławi Boga za wyniesienie na „wyżyny niebieskie w Chrystusie”, za odwieczne Boże wybraństwo, za Jego świętość i nieskalaność, za odpuszczenie grzechów, łaskę usynowienia, wreszcie za sens życia: istnienie „ku chwale Jego majestatu”. Abp Fulton Sheen wyjaśniał, że różnica między modlitwą i uwielbieniem polega na tym, iż gdy człowiek się modli, myśli o sobie, gdy uwielbia Boga, rzuca się w Jego ręce. Doprawdy, chrześcijanin bez błogosławieństwa musi przypominać zgarbioną płaczkę snującą się w kondukcie pędzonych do przodu niewolników. Co on tam robi? •

Czytania »

ks. Tomasz Jaklewicz

|

11.07.2021 00:00 GN 27/2021 Otwarte

Ewangelizacja a strząsanie prochu

Mk 6, 7-13

Jezus przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. «Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien!»

I mówił do nich: «Gdy do jakiegoś domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakimś miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd, strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich!»

Oni więc wyszli i wzywali do nawracania się. Wyrzucali też wiele złych duchów, a wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali.

 

1. Apostołowie początkowo pod okiem Jezusa idą w Jego imię, uzbrojeni tylko w Jego moc, aby wzywać do nawrócenia, wyrzucać złe duchy, chorych namaszczać olejem i uzdrawiać. Aby iść do świata, misjonarze muszą mieć świadomość celu, muszą mieć głębokie przekonanie, że ich misja ma sens, że walczą o zbawienie wieczne tych, którym głoszą Ewangelię. Z tym mamy dziś problem w Kościele. „Dzisiejszą pokusą jest sprowadzanie chrześcijaństwa do mądrości czysto ludzkiej, jakby do wiedzy o tym, jak dobrze żyć. W świecie silnie zsekularyzowanym nastąpiło »stopniowe zeświecczenie zbawienia«, dlatego walczy się, owszem, o człowieka, ale o człowieka pomniejszonego, sprowadzonego jedynie do wymiaru horyzontalnego. My natomiast wiemy, że Jezus przyszedł, by przynieść zbawienie całkowite, które obejmuje całego człowieka i wszystkich ludzi, otwierając ich na wspaniałe horyzonty usynowienia Bożego”. Diagnoza św. Jana Pawła II z encykliki Redemptoris missio wydaje się dziś jeszcze bardziej aktualna.

2. W Kościele słychać nawoływanie do tego, by uczniowie Chrystusa szli odważnie na peryferie i nie bali się „ubrudzenia” problemami ludzi, społecznymi, ekonomicznymi, moralnymi. Pasterze powinni towarzyszyć człowiekowi, kimkolwiek on jest, jakkolwiek żyje, w cokolwiek wierzy. To prawda, spotkanie z człowiekiem, wyjście do niego jest niezbędnym elementem misji. W świetle słów Jezusa zadaniem misjonarza nie jest jednak sama tylko współczująca obecność, ale wezwanie do nawrócenia, czyli zmiany życia, egzorcyzmowanie sfer życia oddanych w moc diabła. Jezus uczy, że w sytuacji gdy misjonarze natrafią na opór wobec prawdy Ewangelii, mają opuścić taki dom, a nawet „strząsnąć proch z nóg na świadectwo dla nich”. Chodzi więc także o czytelność przekazu i wezwania. Pasterza poznać po zapachu owiec, to prawda. Ale zapach owiec nie może zagłuszyć w nim zapachu Chrystusa, bo wtedy zdradziłby swoje powołanie, co więcej, zdradziłby Chrystusa.

3. Misja w imię Jezusa musi mieć w sobie jednoznaczność ewangelicznej soli, inaczej przestaje być misją. Jeśli na przykład katolickie szkoły lub uczelnie rezygnują z pewnych „niewygodnych dla świata” elementów naszej wiary czy etyki, przestają być misyjne. Jeśli szpital katolicki godzi się na eutanazję czy aborcję, traci swój chrześcijański charakter i przestaje być placówką misyjną. Dotyczy to wszystkich działań czy instytucji pod sztandarem katolickim. Jeśli dochodzi w nich do rozmycia doktryny z powodu ulegania naciskom neopogańskiej kultury, to należy zwinąć sztandar Chrystusa i strzepnąć proch na świadectwo. Inaczej takie placówki, zamiast pełnić funkcję misyjną, zaczynają się stawać raczej zaczynem zamętu i osłabiania Kościoła niż jego wzrostu.