Na wysypisku śmieci na Filipinach idzie biała postać Brata Rogera. Założyciel Wspólnoty z Taizé trzyma za ręce umorusane i bose dzieci. Na Smokey Mountain, na zgliszcza cierpienia i nędzy, bracia z Taizé przynieśli nadzieję: Bóg może tylko kochać. Powtarzają to na całym świecie
Frank Rutaihwa pochodzi z Tanzanii. W 2009 r. spotkał braci, kiedy odwiedzili Afrykę. – Przyjechałem do Taizé, bo od lat prześladuje mnie pytanie o sens życia.
Frank w Nairobi pracuje z braćmi w tzw. fraterni. Na świecie bracia z Taizé założyli ich kilka w miejscach, gdzie nie dociera Kościół.
– Brat Roger chciał, by Wspólnota swoje monastyczne powołanie osadzała wśród ubogich, jak zaprasza Ewangelia – tłumaczy brat Marek, pierwszy Polak we Wspólnocie. W Bangladeszu i Senegalu bracia żyją wśród muzułmanów. – Modlitwa nas tam ratuje– śmieje się brat Marek. – Wśród muzułmanów krąży bowiem taki stereotyp o chrześcijanach, że są to wierzący, którzy się nie modlą. My mieszkamy w ażurowych domkach, słychać nasze śpiewy. Klęczymy jak oni.
W Senegalu i Brazylii bracia pracują z dziećmi. Setki maluchów do nich lgnie. Brat Marek: – Bracia żyją ubogo, ale organizują swoje miejsce w sposób piękny, co dla tych ludzi jest szalenie ważne, bo widzą, że u nich też może być pięknie, nawet jeśli są proste środki.
W Bangladeszu bracia pracują z niepełnosprawnymi. Organizują pielgrzymki do sanktuarium maryjnego, włączając do pomocy muzułmanów – do przyjmowania w drodze na noclegi. – Na pielgrzymki chodzą tłumy – dodaje brat Marek. – Idą chromi i głusi, jedni drugich prowadzą.
Naczynia gliniane
Brat David pochodzi z Portugalii. Jego historia mogłaby być kalką historii wielu braci. Przyjechał tu jako 15-latek z grupą z parafii. – Chciałem być inżynierem, rozpocząłem studia w Lizbonie. Zacząłem sobie zadawać pytania, gdzie jest miejsce dla Boga, dla innych w moim życiu. Zrozumiałem, że tu jest mój dom. Brat Roger znajdował czas na rozmowę z każdym.To mnie zachwyciło.
We Wspólnocie jest 100 braci różnych narodowości i wyznań. Brat David: – Łączy nas Chrystus i z Jego powodu możemy być znakiem żyjącego Boga, otwierać drogi pojednania, pokoju i zaufania.
Wśród braci są lekarze, prawnicy, muzycy, inżynierowie. Utrzymują się z własnej pracy, nie przyjmują darów. Każdy z nich ma dyżur w kuchni. Brat Marek gotuje wtedy zwykle polską zupę jarzynową. W garncarni bracia wyrabiają gliniane naczynia, które potem sprzedają. Wspólnie zarabiają tak na podróże po Europie, by z młodzieżą przygotowywać Spotkania Europejskie. Inni piszą książki, malują. Wspólnota nie gromadzi dóbr. Najważniejsze są te „naczynia gliniane” – młodzi, którzy przyjeżdżają tu jak do źródła.