Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Dwa punkty widzenia

Sprawa różnych punktów widzenia ma wiele wariantów, odmian, mutacji. Na przykład punkt widzenia polityka (zwykle zamożnego) i punkt widzenia samotnej matki (zwykle ledwo wiążącej koniec z końcem).

Sprawa różnych punktów widzenia ma wiele wariantów, odmian, mutacji. Na przykład punkt widzenia polityka (zwykle zamożnego) i punkt widzenia samotnej matki (zwykle ledwo wiążącej koniec z końcem).
Dwa. Tak jak dwa felietony na tej stronie. Punkt widzenia Agaty trochę wyżej, mój niżej. Choć wtedy było odwrotnie. Byłem na Biskupiej Kopie (891 m n.p.m.). Ona niżej, bo w Warszawie. Siedząc na granicznym słupku, zadzwoniłem do niej. Miałem dla Agaty kilka ciepłych słów po jednym z jej felietonów. Odebrała. W tle usłyszałem gwar dziecięcych głosów. Dziecięce okrzyki nie spłoszyły wiewiórki buszującej w gałęziach drzewa. „Odbieram dzieci z przedszkola. Moje i cudze. Marysia! Ania, Juliusz!”. Potem jakieś szuranie, chwila przerwy, usiłujemy rozmawiać. To znaczy ja usiłuję, mając świadomość nietaktu. Agata usiłuje wyłapać dzieci. Jeszcze dwa zdania, połączenie się urwało. Szkoda, że nie nagrywałem rozmowy. A może dobrze? Bo w ferworze przedszkolnej łapanki padło i mocniejsze słówko. Przyzwoite, bez obaw, ale mocniejsze. Wysłałem SMS-a: „Życzę siły i pogody ducha, Tomasz”. Za kwadrans odpowiedź: „Wzajemnie”. Jeszcze wiosną podpowiedziałem Naczelnemu, że dobrze by było na jednej stronie dać dwa felietony pisane z różnego punktu widzenia. Zatem kobieta w uzupełnieniu do mnie. Po drugie – młoda, bom stary. I właściwie tyle. Gdy następnego wieczoru na wyświetlaczu telefonu zobaczyłem „Agata”, ucieszyłem się. Będzie więc ten inny punkt widzenia. Młoda matka, mąż, praca, duże miasto – czy to nie wystarczy, by spojrzenie padało na inne sprawy? By cieszyły inne radości? By bolały inne miejsca w życiu? Wiedziałem o tej inności. Ale... Pani Agato! Po dzisiejszym telefonie zrobiło mi się głupio. Ja tu mam wolne popołudnie, pojechałem sobie w góry (choć to tylko kwadrans samochodem), otulony ciszą lasu, oczarowany rozległym widokiem, zauroczony wiewióreczką. A Pani tam usiłuje ujarzmić gromadkę dzieci rozbieganych jak żywe srebro. Dlatego już nie „Agata”, ale „Pani Agata”. Bo tak się należy trudzącej się wokół dzieci kobiecie i matce. Także, gdy jest młodszą koleżanką z pracy. Sprawa tych różnych punktów widzenia ma wiele wariantów, odmian, mutacji. Na przykład punkt widzenia polityka (zwykle zamożnego) i punkt widzenia samotnej matki (zwykle ledwo wiążącej koniec z końcem). Albo punkt widzenia mieszkańca miasta, nawet niewielkiego, i punkt widzenia człowieka z małego przysiółka zagubionego wśród gór czy jezior. Czy też punkt widzenia człowieka młodego i zdrowego i punkt widzenia schorowanego emeryta. W dobry czas zadzwoniłem do Pani Agaty, pewnie natchnął mnie Anioł Stróż, bym uświadomił sobie na nowo to, o czym niby wiedziałem. Ilu ludzi jeszcze tego nie wie wcale?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej