Dzień Zaduszny zachęca nie tylko do pamięci o zmarłych, ale także do odważnego zmierzenia się z prawdą o własnej śmierci.
1. Dzień Zaduszny zachęca nie tylko do pamięci o zmarłych, ale także do odważnego zmierzenia się z prawdą o własnej śmierci. Święty Paweł pisze o chrzcie zanurzającym nas w Jezusa i w Jego śmierć. Słowo baptidzo (chrzcić) oznacza zanurzenie. Ta chrzcielna symbolika była niewątpliwie bardziej czytelna, gdy podczas chrztu ludzie wchodzili do baptysterium w formie basenu i w całości zanurzali się w wodzie. W Biblii morze jest symbolem śmierci. Co to znaczy, że przez chrzest zanurzamy się w śmierć Jezusa? W sakramentalny sposób jednoczymy się z umierającym Chrystusem, który przez swoją śmierć zadał śmierć śmierci. Zanurzenie w wodzie chrztu jest symbolem pogrzebania z Jezusem naszej śmierci. No dobrze, ale przecież nadal umieramy. To prawda. Wierzymy jednak, że to umieranie jest wkraczaniem do nowego, innego życia. Groby są jak zatrzaśnięte drzwi nowego domu, w którym jest mieszkań wiele. Na drzwiach wypisuje się imię i nazwisko mieszkańca, ale umarli nie mieszkają w grobach. Za progiem śmierci zaczyna się inny świat, który jest przedmiotem naszej nadziei. Oni są gdzieś tam, dokąd my zmierzamy.
2. Podstawą naszej nadziei jest zmartwychwstanie Jezusa. „Będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie”. Wierzymy w ciała zmartwychwstanie. Naszego ciała. Jan Paweł II w katechezach poświęconych tej nowej cielesności podkreślał, że w niebie będziemy bardziej podobni do Boga, niż jesteśmy obecnie. Nie przez odcieleśnienie, ale przez „uduchowienie cielesnej natury”. Pojawi się inny „układ sił” wewnątrz człowieka: „zmartwychwstanie oznacza nowe poddanie ciała duchowi”. Duch człowieka nie będzie już krępowany ograniczeniami ciała, które tak mocno dają się nam we znaki tu, na ziemi. „Uduchowienie” oznacza „jak gdyby przeniknięcie energii ciała siłami ducha”. Papież akcentował, że zniknie napięcie między duchem a ciałem. Przy czym nie należy tego rozumieć jako „pokonanie” ciała przez ducha, ale raczej jako nowy rodzaj harmonii z zachowaniem pierwszeństwa ducha. „Zmartwychwstanie będzie oznaczać doskonałe uczestnictwo wszystkiego, co w człowieku cielesne, w tym, co w tymże człowieku duchowe”.
3. Nadziei nie da się zracjonalizować. Ona opiera się na zaufaniu czemuś, a właściwie Komuś, kogo bezpośrednio nie widać. Idziemy ku temu, co nieznane. Ale jest i na nas czeka. Ta nadzieja rodzi zobowiązanie etyczne – trzeba umrzeć dla grzechu. Jeśli wierzę w nieśmiertelność podarowaną mi w Chrystusie, nie mogę szukać szczęścia w grzechu. Bo przecież grzeszymy nie dlatego, że chcemy zła. Taka perwersja zdarza się rzadko. Grzeszymy głównie dlatego, że szukamy szczęścia, tyle że w złym miejscu. Ulegamy obietnicy pozornego, chwilowego spełnienia, które obiecuje grzech. Wierzyć w Chrystusa oznacza mieć nadzieję na wieczność miłości. Z Nim i w Nim. A dzięki Niemu i przez Niego także z innymi. „W ślad za widzeniem Boga »twarzą w twarz« zrodzi się w człowieku miłość o takiej głębi i sile koncentracji na Bogu samym, że ogarnie bez reszty całą jego duchowo-cielesną podmiotowość” (Jan Paweł II).
Ks. Tomasz Jaklewicz W II czytaniu