Mam wrażenie, że nasi decydenci nadal zatrzymali się na wizji szpitali psychiatrycznych z początku XX wieku. Leczenie? Jakie leczenie, chodzi tylko o to, żeby „niebezpiecznych wariatów” odizolować od „normalnych” ludzi.
Porozumienie Rezydentów OZZL, jednostka organizacyjna ogólnopolskiego związku zawodowego lekarzy, udostępniło kilka dni temu raport, który nie odbił się zbyt szerokim echem w mediach. A powinien, bo jego wnioski są zatrważające. Autorzy przebadali 1/3 wszystkich lekarzy, będących w trakcie specjalizacji z psychiatrii pod kątem warunków, w jakich pracują. Wnioski? 20 proc. badanych ma na dyżurach pod opieką ponad 300 pacjentów. Tyle samo młodych lekarzy nie ma na dyżurach wsparcia lekarza specjalisty. 2/3 z nich nie ma możliwości monitorowania pacjenta za pomocą kardiomonitora.
Aż 70 procent lekarzy uważa, że organizacja pracy na dyżurach w ich placówkach nie zapewnia bezpieczeństwa pacjentów, a 80 procent nie czuje się bezpiecznie, dyżurując.
Czytając raport Porozumienia Rezydentów mam wrażenie, że nasi decydenci nadal zatrzymali się na wizji szpitali psychiatrycznych z początku XX wieku. Leczenie? Jakie leczenie, chodzi tylko o to, żeby „niebezpiecznych wariatów” odizolować od „normalnych” ludzi. Ostra ocena? A jak inaczej wytłumaczyć fakt, że na 700 pacjentów nocą i w weekendy przypada dwóch lekarzy? Tak, to nie pomyłka: dwóch lekarzy na 700 pacjentów. Jaką pomoc, jakie leczenie można zapewnić chorym?
Zdarza się, że jeden lekarz ma pod swoją opieką 10 oddziałów. Szpitale psychiatryczne znajdują się często w starych kompleksach budynków, rozlokowanych w rozległych parkach. W słynnym szpitalu tworkowskim lekarz, aby dotrzeć nocą do pacjenta, musi jechać prywatnym samochodem albo biec przez nieoświetlony teren leśny – do najdalszego budynku ma około kilometr.
Jak piszą Dariusz Faron i Michał Janczura w tekście „’Granica została przekroczona’. Lekarze ze szpitala psychiatrycznego w Tworkach przerywają milczenie” lekarze w tej placówce do sierpnia nie mieli sprzętu, umożliwiającego wykonanie pilnych badań laboratoryjnych. RTG, USG czy tomografia komputerowa dostępne są tylko do godziny 15:00. A przecież i w takim szpitalu zdarzają się nagłe pogorszenia zdrowia pacjentów, które nie uwzględniają grafiku pracy pionu diagnostycznego…
Pacjent psychiatryczny to pacjent drugiej kategorii – mówi cytowana w tekście Wirtualnej Polski jedna z tworkowskich lekarek. Patrząc na organizację systemu ochrony zdrowia w Polsce, można tylko zgodzić się z tymi słowami. W Polsce niespełna 4,5 proc. budżetu ochrony zdrowia wydawane jest na psychiatrię – to jeden z najniższych wyników w Europie przy jednym z najniższych budżetów na zdrowie ogółem w krajach UE w relacji do PKB. Centra Zdrowia Psychicznego – nowoczesna forma organizacji leczenia psychiatrycznego, która pomaga pacjentom jak najszybciej odzyskać sprawność i wrócić do życia w społeczeństwie – kolejny raz nie trafią do koszyka świadczeń gwarantowanych. Ich pilotaż, który rozpoczął się w 2018 roku, został przedłużony o kolejny rok. Pacjenci i lekarze nie mogą więc spać spokojnie, bo nie wiadomo, jakie decyzje zostaną podjęte w za kilka miesięcy.
Zobacz też:
Co trzeba zmienić w szpitalach psychiatrycznych? Zalecenia są bardzo konkretne. Jeden lekarz na maksymalnie stu pacjentów na całodobowym dyżurze, obecność lekarzy – specjalistów, wprowadzenie dostępu do badań diagnostycznych i konsultacji ze specjalistami innych dziedzin medycyny czy obowiązek posiadania jednego kardiomonitora na oddział. Tak – w XXI wieku lekarze w szpitalach muszą apelować do ministerstwa, żeby mieć możliwość zbadania pacjenta czy monitorowania pracy jego serca. Choć psychiatria jest jedną z najszybciej rozwijających się gałęzi medycyny, wyraźnie widać, że w naszym systemie ochrony zdrowia wciąż traktowana jest jak czarna owca.
„Mnie ten problem nie dotyczy” – powie wielu. Tymczasem od 2016 roku aż o 40 proc. wzrosła liczba zwolnień i dni absencji z powodu zaburzeń psychicznych. Depresja, schizofrenia, zaburzenia lękowe to nie choroby „tych innych”, „wariatów” – to bardzo demokratyczne zaburzenia, które mogą dotknąć każdego, niezależnie od wieku, wykształcenia czy stanu zamożności.
10 października obchodzić będziemy Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego. Będzie o nim głośno w mediach, być może niektórzy politycy przypomną, jak ważna jest troska o ten aspekt naszego funkcjonowania. Dopóki jednak za pięknymi słowami nie pójdą konkretne zmiany systemowe, pacjenci psychiatryczni nadal będą traktowani jak chorzy drugiej kategorii.
Zdjęcie ilustracyjne
Unsplash
Agnieszka Huf
Dziennikarka, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego”. Z wykształcenia pedagog i psycholog, przez kilka lat pracowała w placówkach medycznych i oświatowych dla dzieci. Absolwentka Akademii Dziennikarstwa na PWTW w Warszawie. Autorka książek „Zawsze myśl o niebie: historia Hanika – ks. Jana Machy (1914-1942)” oraz „Szczeliny. Bóg w popękanej psychice”.