Nowy numer 38/2023 Archiwum

Wybierz sobie płeć

– Piękne dziecko! Chłopak czy dziewczynka? – Jak dorośnie, samo zdecyduje… Kiepski dowcip? Nie tylko. Również dobrze opłacany kierunek kształcenia „genderowego” pokolenia.

Francuscy licealiści na tegorocznych zajęciach z biologii przejdą inicjację seksualną. Nie, nie – nie o TO chodzi. Ściślej rzecz ujmując, będzie to raczej inicjacja genderowa, a nie seksualna. Otóż młodzi Francuzi dowiedzą się, że płeć biologiczna (ang. sex) to nie to samo, co płeć kulturowa (ang. gender). W ręce licealistów trafiły podręczniki, które nauczą ich, że różnice między kobietami i mężczyznami nie są czymś trwałym i zdeterminowanym biologicznie, tylko wynikają z kontekstu kulturowego. „Nie urodziłaś się kobietą! Oni cię nią uczynili! Nie rodzisz się mężczyzną; jesteś nim uczyniony!”. Te znamienne słowa prorokini teorii gender, Simone de Beauvoir, idealnie oddają jej istotę. Oprócz Beauvoir podwaliny dla „genderyzacji” stworzyła amerykańska antropolog kultury Margaret Mead, która twierdziła, że płeć należy wiązać bardziej z kulturą niż z biologią, a dzieci w momencie narodzin są właściwie… obojnakami.

I wszystko byłoby może i śmieszne, gdyby nie fakt, że ideologia ubrała się w szaty naukowe i od lat skutecznie zatruwa uniwersytety na całym świecie. Obecność w podręcznikach we Francji to żadna nowość: tzw. gender studies mają się świetnie głównie na uczelniach wyższych praktycznie w całym świecie zachodnim, przede wszystkim w USA, ale też w Unii Europejskiej, w tym w Polsce. Na badania genderowe przeznacza się pieniądze na tyle duże, że wielu naukowców postanowiło poświęcić racjonalizm i podstawy logiki na ołtarzu dochodowej ideologii.

Kultura naturalna

Jeszcze w pierwszej połowie XX wieku antropologia filozoficzna miała ręce i nogi, tzn. spełniała wymogi metodologiczne nauki. Płeć rozumiana była jako pewne wrodzone cechy, które determinują tożsamość człowieka jako mężczyzny lub kobiety, mają też wpływ na role, jakie podejmują. Oczywiście role zmieniają się w zależności od czasu i kultury, w jakich żyjemy. Ten relatywizm kulturowy jest niezbędny w rozumieniu historii ludzkości: każdy jest przecież dzieckiem swojej epoki, nawet jeśli w jakiś sposób ją wyprzedza lub, przeciwnie, za nią nie nadąża. Jednak relatywizm kulturowy nie musi oznaczać relatywizmu tożsamości. To znaczy nawet zmieniające się role społeczne kobiety i mężczyzny i tzw. płeć kulturowa (gender) nie są czymś niezależnym od płci biologicznej (sex). Pierwsze ruchy emancypacyjne kobiet, słusznie postulując zniesienie nierówności choćby w prawie do głosowania czy dostępie do różnych zawodów, wcale nie negowały relacji między naturą a kulturą. Domagając się równouprawnienia w wielu dziedzinach życia społecznego, nie negowały swojej kobiecości.

Marksizm-feminizm

Dopiero lata 50 ub., wieku a przede wszystkim dwie następne dekady przyniosły radykalizację ruchów feministycznych. Upraszczając, można powiedzieć, że celem gender-rewolucji stało się obalenie stereotypów związanych z męskością i kobiecością i „naukowe” udowodnienie, że zarówno tożsamość płciowa kobiety oraz mężczyzny, jak i (w konsekwencji) orientacja heteroseksualna są zależne od uwarunkowań społecznych, a nie naturalnych. Zatem miłość macierzyńska to kulturowa naleciałość, a nie wpisana w naturę kobiety cecha. To m.in. posłużyło promotorom nieograniczonego dostępu do aborcji i antykoncepcji. Radykalizm nowego feminizmu polegał na tym, że nie chodziło już tylko o zniesienie nierówności społecznej między kobietami i mężczyznami, ale o zlikwidowanie wszelkich różnic między płciami. To pochodna marksizmu-leninizmu: tam była mowa o walce klas w sensie ekonomicznym, tutaj – o walce klas płciowych. Alison Jagger (chyba kobieta), jedna z ikon amerykańskiego feminizmu, nazwijmy to, komunistycznego, mówiła wprost, że celem rewolucji klas płciowych powinno być zniesienie rodziny biologicznej.

Rewolucje napędzane ideologią mają to do siebie, że wychodząc od absurdu, w jeszcze większy absurd same się zapędzają. Pytanie tylko, jak to możliwe, że postulaty o charakterze publicystycznym (czy też ocierającym się o science fiction) awansowały do miana teorii naukowej, wykładanej z bardzo poważnymi minami przez utytułowanych profesorów na całym świecie?

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast