Twórcy „Triumfu serca” odkryli, że Maksymilian Kolbe znalazł się w Auschwitz nie dla jednego Franciszka Gajowniczka

Im bliżej byli świętego i siebie samych, tym wyraźniej z zakratowanego okna niewielkiej celi Auschwitz widzieli niebo. Anthony D’Ambrosio opowiedział dobrze znaną nam historię św. Maksymiliana, ale odkrył
w niej głębszy sens.

Zanim zobaczymy piekło na ziemi, czyli dymiący komin obozu Auschwitz, zachwycą nas zakochani Małgorzata i Albert. Biegną po łące z radością małych dzieci. Inaczej planują przyszłość, ale gdy na niebie pojawiają się niemieckie bombowce, on wbrew ukochanej żegna się. Chce jej udowodnić, że zasługuje na miłość, i idzie walczyć. Jedna z ostatnich scen wyciska łzy.


Opowieść o heroizmie


Obraz, który każdy z nas nosi w sercu, rozgrywa się już w murach niemieckiego obozu. Po ucieczce więźnia hitlerowski oprawca Karl wybiera dziesięciu, którzy pójdą do głodowego bunkra. Za jednego z nich zgłasza się o. Maksymilian. Jednak to, co dla nas jest już szczytem miłości, dla Anthony’ego ­D’Ambrosia, amerykańskiego reżysera i autora scenariusza, jest dopiero jej pierwszym aktem. – Myślę, że amerykańskie spojrzenie pozwoliło zobaczyć, jak ważna i uniwersalna jest ta opowieść – mówił jeszcze przed premierą, która miała miejsce 13 sierpnia w warszawskim kinie Luna.


Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Tomasz Gołąb Tomasz Gołąb