W I półroczu br. spłonęły 23 samochody elektryczne

To mniej niż 0,5 proc. pożarów aut, ale...

Na 4712 pożarów pojazdów zgłoszonych w I półroczu br., 23 dotyczyły aut elektrycznych - wynika z raportu przygotowanego przez Polskie Stowarzyszenie Nowej Mobilności (PSNM). Oznacza to, że w 98,4 proc. przypadków pożarów samochodów płonęły pojazdy z napędem konwencjonalnym.

PSNM podało, powołując się na dane Państwowej Straży Pożarnej, że wskaźnik pożarów samochodów całkowicie elektrycznych (BEV) wynosi 0,23 na 1000 zarejestrowanych pojazdów - czyli tyle samo, co w przypadku samochodów spalinowych. W pierwszej połowie roku w Polsce doszło do zaledwie 23 pożarów BEV, co stanowi jedynie 0,49 proc. wszystkich zdarzeń. Dla porównania, w tym samym czasie odnotowano 4 636 pożarów pojazdów spalinowych, co stanowi 98,39 proc. wszystkich przypadków.

Łącznie od 2020 r. do końca czerwca 2025 r. doszło do 87 pożarów pojazdów całkowicie elektrycznych, w tym samym czasie odnotowano 50 833 takich incydentów z pojazdami spalinowymi, 222 w przypadku hybryd (w tym hybryd plug-in) oraz ani jednego przypadku pożaru pojazdu wodorowego.

"Chociaż pożary pojazdów elektrycznych wciąż przyciągają uwagę mediów, twarde dane nie potwierdzają tezy, że są one bardziej niebezpieczne od aut spalinowych. Wręcz przeciwnie - analiza przyczyn pokazuje, że jedynie 30 proc. przypadków pożarów było efektem awarii lub usterki, przy czym nie wszystkie z nich dotyczyły układu wysokiego napięcia" - zauważył Albert Kania, ekspert z F5A New Mobility Research and Consulting, cytowany w informacji. Jak dodał, w ponad połowie zdarzeń przyczyna została określona jako "inna lub nieznana", co oznacza brak jednoznacznych dowodów na związek pożaru z napędem elektrycznym czy systemem bateryjnym.

"Pożary pojazdów o alternatywnych napędach, czyli zarówno samochodów w pełni elektrycznych, ale również hybryd, budzą ciągle dużo emocji. W przestrzeni medialnej prawie każdy pożar samochodu komentowany jest natychmiast jako pożar elektryka. Doprecyzowanie lub zmiana informacji w późniejszym terminie nie dociera już do takiego grona odbiorców. To powoduje, że ludzie nadal źle odbierają bezpieczeństwo związane z BEV - również część środowiska strażackiego opiera wiedzę na podstawie doniesień medialnych" - wskazał st. bryg. Tomasz Jonio z Komendy Głównej PSP, cytowany w raporcie.

Jonio dodał, że PSP wydała zaktualizowane "Standardowe zasady postępowania podczas zdarzeń z samochodami z napędem elektrycznym oraz hybrydowym", które opisują standardy działania jednostek ochrony przeciwpożarowej oraz szkolenia związane z tą tematyką.

Jonio zaznaczył, że gaszenie pojazdu o napędzie elektrycznym lub hybrydowym trwa dłużej niż podczas pożarów aut o konwencjonalnym napędzie, a związane jest to m.in. z koniecznością sprawdzania temperatury akumulatorów w określonych przedziałach czasowych.

"To zapewnia bezpieczeństwo działań ratowników oraz kierującego działaniem ratowniczym, ale również osoby lub podmiotu, które przejmują taki uszkodzony pojazd po pożarze" - zaznaczył strażak.

"Raport Bezpieczeństwa Pożarowego EV" jest wydawany raz na kwartał przez PSNM przy współpracy z Państwową Strażą Pożarną (PSP) oraz F5A New Mobility Research and Consulting. 

Od redakcji Wiara.pl

Kluczowe w tej informacji jest w zasadzie pierwsze jej zdanie: wskaźnik pożarów samochodów całkowicie elektrycznych (BEV) wynosi 0,23 na 1000 zarejestrowanych pojazdów - czyli tyle samo, co w przypadku samochodów spalinowych. Czyli statystycznie ulegają pożarom tak samo, jak inne samochody. Bo to, że były tylko 23 takie pożary, a spalinowe paliły się aż 4 636 razy nie ma znaczenia bez odniesienia do podania liczby będących w użyciu samochodów jednego i drugiego typu. Tymczasem - zauważmy - trudniej się takie samochody gasi. No i jest jeszcze jedno, czego nie można przeoczyć: statystyczny elektryczny samochód jeżdżący po naszych drogach jest z całą pewnością młodszy, niż statystyczny samochód spalinowy. Skoro statystycznie palą się tak samo często, to jest to jednak zastanawiające. Bo przecież nie chodzi tylko o samochody zapalające się przy wypadku. 30 proc to awarie. A ponad połowie wypadków przyczyna jest "inna" - lub co gorsza - "nieznana"

Andrzej Macura

 

 

« 1 »