Blisko pięć tysięcy dzieci trafia do pieczy zastępczej. Zasadnie?
Ostatnie wydarzenia związane z polskimi rodzinami – czy też raczej z traktowaniem ich przez tzw. służby, czyli po prostu państwo – wywołały głośne dyskusje o tym, czy polski system pomocy rodzinie działa, czy raczej jest w rozsypce. Czy realnie pomaga, czy może raczej staje się coraz bardziej opresyjny? Bo oto w krótkim odstępie czasu wydarzyły się dwie zupełnie niezrozumiałe sytuacje: oto mama urodziła dziecko. Jednak odebrano jej to dziecko od razu w szpitalu, bo… porusza się na wózku. Dziecko ma również ojca, oddanego rodzinie. Rodzina jest pełna, kochająca. Ale personel szpitala uznał, że ojciec dziecka musi się opiekować niepełnosprawną kobietą, więc rodzina nie da sobie rady. Tak po prostu. I drugi dramat, dotyczący rodziny z Saskiej Kępy: oto młoda mama została zabrana do więzienia wprost z własnego domu. W momencie aresztowania w domu przebywały jej dzieci: trzylatka i niemowlę. Mimo że w domu była prababcia, a babcia mogła niebawem wrócić, obecne przy aresztowaniu służby zdecydowały, by dzieci stamtąd zabrać. Umieszczono je w pogotowiu rodzinnym. Po czterech dniach niemowlę z niewyjaśnionych przyczyn zmarło. I przypuszczalnie to właśnie śmierć maleństwa spowodowała, że o sprawie zrobiło się głośno.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Puścikowska
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 redaktor warszawskiej edycji GN, od 2011 dziennikarz działu „Polska” w GN. Autorka kilku książek, m.in. „Wojennych sióstr” oraz „Święci 1944. Będziesz miłował”.