Spektakularny rozwód w Białym Domu. I nie chodzi wcale o prezydenta i pierwszą damę, tylko o „pierwszego kumpla”. Donald Trump pokłócił się z Elonem Muskiem, błyskawicznie przechodząc od bliskiego sojuszu do gróźb zniszczenia jego biznesów.
Wkrótce upłynie pierwsze półrocze drugiej kadencji Donalda Trumpa. W tym czasie na miano drugiej najważniejszej figury w amerykańskiej polityce zasłużył nie wiceprezydent J.D. Vance, tylko właśnie Elon Musk. Choć stał na czele tymczasowego projektu DOGE powołanego przez prezydenta na 18 miesięcy, był regularnym gościem Białego Domu oraz recenzentem pracy wszystkich departamentów. Jego wpływy zakończyły się po spektakularnej awanturze z Donaldem Trumpem w mediach społecznościowych. Cała otoczka tej kłótni nie licuje z supermocarstwową pozycją Stanów Zjednoczonych: pranie brudów w social mediach, rzekoma bójka na pięści Muska z sekretarzem handlu Howardem Lutnickiem oraz kpiny z USA w innych krajach, na czele z Rosją, gdzie Dmitrij Miedwiediew zaproponował rolę mediatora. Choć temperatura konfliktu uległa po 5 czerwca obniżeniu, pozostaje sprawą otwartą, czy Trump i Musk będą chcieli nawzajem sobie zaszkodzić. Obaj mają do tego narzędzia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.