Wrócą czasy takie, że trzeba będzie być świętym, żeby być poetą.
Wszędzie szukałem spokoju i nigdzie nie znalazłem, jak tylko w kąciku z książką”, cytuje Wojciech Surówka OP Tomasza à Kempis. Dodaje, że nie chodzi o ucieczkę od problemów, ale o szukanie w księgach światła i mądrości dla rozwiązywania problemów. Pisze: „Jeśli w lekturze naprawdę poszukujemy Boga, a nie mądrości tego świata czy ucieczki do rzeczywistości alternatywnej, to studiując, nie porzucamy Go, lecz jesteśmy z Nim w inny sposób”.
„Zielnik duchowy” Surówki jest świadectwem takiej właśnie lektury/studiowania. Autor zachęca do czytania z piórem w ręku (podkreślać, notować, przepisywać, pisać na kanwie), do pracy intelektualnej, duchowej. Wyznaje: „Z czasem czytam coraz mniej, ale coraz uważniej, często wracam do tych samych książek wielkich przewodników duchowych. Innych natomiast omijam z daleka”. Brzmi oldskulowo? I bardzo dobrze. Im dalej od współczesnej drżączki i powierzchowności, tym lepiej. Polecam.
Krzysztof Kuczkowski, twórca i wieloletni redaktor naczelny dwumiesięcznika „Topos”, wydał tom wierszy (i glos, notatek, wypisów z lektur) pt. „Głosolalia”. Manifest tej książki brzmi mniej więcej tak: „Może więc lepiej nie pisać autystycznych wierszy, które same sobie wystarczają, sławić każde istnienie, nawet najmniejsze? Może lepiej współweselić się z prawdą, nie pamiętać złego, we wszystkim pokładać nadzieję?”. No i ta teza, pierwszorzędna, odważna, manifest bis: „Ci, którzy mieszkają na górze Karmel, nie tęsknią za widokami ze szczytu Parnasu. Dlaczego? Bo z Karmelu widać Wszystko i właśnie to Wszystko powoduje, że zatrzymany zostaje ruch odśrodkowy, który oddala człowieka od jego wewnętrznego centrum”. Ho, ho, zwarły się tu sztuka i religia, wiara i literatura… A tu cytowany wyimek z listu Mickiewicza: „Zbyt wiele pisaliśmy dla zabawy albo celów zbyt małych. Często może będziesz najbardziej żałował tych słów, które największe wzbudziły echo. Mnie się zdaje, że wrócą czasy takie, że trzeba będzie być świętym, żeby być poetą”. Co rusz pojawia się 13-zgłoskowiec, np.:
„Skrajem pola suną sotnie transhumanistów,
cyborgów, manekinów i neomarksistów,
im chcą wyżej, tym niżej i zawsze na lewo,
żyją czy umierają, nie wiedzą dlaczego.
»Otwórz się niebo! – krzyczą – bo my wejść musimy,
Bośmy ludzie z tej samej ulepieni gliny«”.
Niekoniecznie musicie: jesteście nieskończenie wolni, a piekło istnieje.
Kuczkowski jest mi duchowo bliski. Kiedy czytam w „Uczciwym opisaniu samego siebie nad małą czarną w Centrum Handlowym Riviera w Gdyni”: „Będę się modlić za mężczyzn z głowami jak sitowie, za wyzwolone kobiety z pustką w oczach”, nie umiem nie zacytować mojej frazy, zapisanej w Galerii Katowickiej:
Ty ich ratuj, Dolorosa,
skoczyć im nie pozwól. Nad przepaścią miasta
płaszcz rozciągnij. Tą ochronną siatką
ocal ich, Miłosierdzia Matko.
Na koniec teologia. A dokładnie to, co najlepsze w teologii francuskiej drugiej połowy XX wieku – Henri de Lubac. Wybieram jego „Najnowsze paradoksy”. Zdania sprzed pół wieku, a pisane jakby dzisiaj: „Zdecydowane umysły wiedziały, czego chcą – radykalnej »przemiany«, to znaczy sekularyzacji Kościoła, apostazji, bo takie jest jej prawdziwe imię. To właśnie apostazja kryje się pod kolejnymi blichtrami »ducha Soboru«, »sekularyzacji«, »pluralizmu« itd. W miarę upływu lat hipokryzja ustępuje cynizmowi, a i tak są jeszcze oczy, które nie chcą widzieć”. Polecam.
Czytajmy. Niech Netflix nie zabierze nam całego czasu po pracy.