Łączą nas sakramenty i sukcesja apostolska. Dzieli uwikłanie w politykę, podziały wewnątrz prawosławia i rozumienie prymatu biskupa Rzymu. Czy najbliższe sobie teologicznie Kościoły zbliżą się kiedyś na tyle, by dać świadectwo jedności wyznawanej wiary?
Przełomowym wydarzeniem dla ruchu ekumenicznego było powstanie Światowej Rady Kościołów. Kościoły prawosławne wcześniej niż katolicki otworzyły się na oficjalne działania dla jedności chrześcijan, bo wiele z nich, z patriarchatem ekumenicznym na czele, przystąpiło do Rady już w 1948 r. Inne trochę później – np. Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny czy Kościół moskiewski w 1961 r. Kolejnym ekumenicznym przełomem było oficjalne dołączenie do dialogu katolików, na co pozwolił Sobór Watykański II. Lata 60. XX wieku przyniosły więc fundamentalną zmianę w relacjach między Kościołem katolickim a prawosławiem. Dekret o ekumenizmie „Unitatis redintegratio” wprowadzał nowy język, podkreślając wspólne korzenie, sakramenty i sukcesję apostolską. To jednak nie oznacza braku problemów. Dr Dariusz Bruncz, redaktor naczelny portalu ekumenizm.pl, mówi: – Praktyka pokazuje, że mimo tych wielu teologicznych punktów przecięcia, dialog jest dość oporny i decydują także czynniki pozateologiczne, w tym głównie wewnętrznie skłócone prawosławie.
Zdjęcie ekskomuniki, liturgia i... agentura
W 1965 r. doszło do symbolicznego gestu: papież Paweł VI i patriarcha Atenagoras I znieśli wzajemne ekskomuniki z 1054 roku. Dominika Kovačević-Younes, absolwentka teologii prawosławnej w Polsce i w Libanie, mówi, że choć pierwotnie wielka schizma 1054 r. dotyczyła tylko dwóch Kościołów – rzymskiego i konstantynopolitańskiego, to w kolejnych stuleciach rozszerzyła się na pozostałe wspólnoty wschodnie, zwłaszcza na skutek krucjat i uniatyzmu. – Pieczęcią schizmy poniekąd był Sobór Trydencki, który stanowił odpowiedź na problemy zachodnie, co naturalnie już oddalało od prawosławnego wschodu, i wynikła potem polityka uniatyzmu – wyjaśnia teolożka. Wskazuje również, że nawet to symboliczne zdjęcie ekskomunik prawnie nie dotyczy wszystkich Kościołów prawosławnych. – Sobór Watykański II otworzył Kościół katolicki na ekumenizm nie tylko w znaczeniu dialogu, ale też np. W wymiarze liturgicznym, poprzez różne elementy liturgiczne przybliżając się to do Wschodu, to do wspólnot z nurtu reformacji. A liturgika jest ważna, bo ona naucza wyznawanej wiary i pozwala ją przeżywać. Jednak, nie do końca to zbliżenie wyszło, przynajmniej w tych elementach wzorowanych na wschodnich – ocenia Dominika Kovačević-Younes.
Dr Bruncz zauważa również polityczne problemy w dialogu. – Światowa Rada Kościołów od wstąpienia do niej Patriarchatu Moskiewskiego była przedmiotem zmasowanej inwigilacji przez KGB, podobnie jak inne organizacje międzywyznaniowe w Bloku Wschodnim, w tym także PRL – mówi. W 2022 r. szwajcarscy dziennikarze “Tagesanzeiger” przypomnieli, że Władimir Gundiajew – aktualny moskiewski patriarcha Cyryl – szpiegował Światową Radę Kościołów jako agent KGB.
Natomiast jednym z ważniejszych kamieni milowych w dialogu katolicko–prawosławnym jest jeszcze Deklaracja z Balamand z 1993 r., w której podkreślono, że tzw. uniatyzm nie jest narzędziem ekumenizmu.
Co z tym papiestwem?
30 lat temu Jan Paweł II ogłosił encyklikę Ut unum sint, w której zaproponował refleksję nad sposobem sprawowania prymatu biskupa Rzymu. Stanowiła ona nowy impuls w ekumenicznej refleksji, bo kwestia prymatu wciąż stanowi poważną kontrowersję w dążeniu do jedności. Patryk Panasiuk, absolwent teologii prawosławnej na Uniwersytecie Ateńskim i prezes Fundacji Hagia Marina sądzi, że to właśnie prymat papieski stanowi podstawę sporu katolicko-prawosławnego. – Jestem przekonany, że gdyby Kościół rzymskokatolicki zgodził się na bycie uznanym przez inne lokalne Kościoły prawosławne jako jeden z autokefalicznych, z uwzględnieniem historycznego prymatu (honorowego), to stanowiłoby to nie jeden, a kilka kamieni milowych w dialogu. Pozostałaby wtedy kwestia podległości struktur na Zachodzie, a także w krajach takich jak Polska, Czechy czy Słowacja – mówi.
– Trudno się spodziewać, aby ten dialog przyniósł namacalne skutki, gdyż temat papiestwa jest tematem zapalnym, a przyjęcie optyki idącej dalej niż historyczne reminiscencje o honorowym prymacie sprzed wielkiej schizmy pogłębiłoby istniejącą już schizmę w prawosławiu i to nie tylko ze strony Rosji. Od wielu dziesięcioleci widać, że Moskwa chciałaby mieć w prawosławiu podobną rangę jak papiestwo w katolicyzmie, a na drodze ku temu stoi Patriarchat Ekumeniczny, posiadający jednak skromniejsze zasoby od Cerkwi Putina. Mówiąc o sprawie ukraińskiej Moskwa poprzez swoich oficjalnych przedstawicieli kościelnych i politycznych wyraźnie mówi, że Ukraina to przygotowywanie gruntu pod nowy uniatyzm (aluzja do Unii Brzeskiej) – wyjaśnia dr Bruncz, przypominając bezzasadność tego moskiewskiego lęku ze względu na wspomnianą już Deklarację z Balamand.
Dominika Kovačević-Younes uważa, że symbolicznym momentem w ekumenicznych relacjach było zrzeczenie się przez Benedykta XVI tytułu patriarchy Zachodu. – Jednak ten krok nie został chyba zrozumiany przez prawosławnych – jedni uznali to za akt pokory, a inni za uzurpatorstwo, że papież rzymski chce być patriarchą wszystkich chrześcijan. Co z perspektywy prawosławnej nie jest możliwe, bo nawet patriarcha/papież/katolikos/mafrian nie jest ponad innymi biskupami. Tytuły są tylko honorowe, i to wynik zaszłości historycznych. Choć każda Cerkiew lokalna ma inne tradycje administracyjne (sposób podziału diecezji, rozumienie tego, kim jest metropolita, arcybiskup, starszy, biskup pomocniczy etc.), to jednak nacisk jest zawsze na biskupa lokalnego. I patriarcha czy zwierzchnik Cerkwi lokalnej, choć jest jej reprezentantem i przewodniczącym episkopatu, nie ma praw w diecezji poza nią. To przejawia się nawet w tym, że na liturgii biskup lokalny zwykłego miasteczka siedzi na centralnym miejscu i wyżej, niż siedzący obok np. papież Aleksandrii. Jest to zatem wciąż rozumienie bardzo inne od katolickiego. I choć np. za papieża Franciszka bardziej akcentowano to, że papież jest biskupem Rzymu, czyli biskupem lokalnym, to nie zadziało się w tej kwestii nic, co by coś zmieniło w relacjach prawosławno-katolickich – mówi Kovačević-Younes.
Sobór panprawosławny niedokonany
Ważnym wydarzeniem, jednocześnie ukazującym problemy i z wewnętrzną jednością w prawosławiu i – w konsekwencji – wyzwania dla ekumenizmu, była próba zwołania panprawosławnego soboru. Dominika Kovačević-Younes: – Sobór panprawosławny z definicji nie może być powszechny, jeśli nie zaprosi wszystkich chrześcijańskich hierarchów, także schizmatyków i heretyków, bo by rozwiązać problemy, trzeba z nimi rozmawiać – mówi teolożka. Tymczasem Sobór na Krecie w 2016 roku, choć zapowiadany jako panprawosławny i przygotowywany przez dekady, okazał się spotkaniem tylko części hierarchów i Cerkwi lokalnych, bo udziału odmówiła m.in. Cerkiew moskiewska.
Kovačević-Younes zauważa, że dokumenty były wcześniej gotowe i jedynie omawiane podczas obrad, co jej zdaniem „nie jest drogą soborową”. Dodatkowo wycofano się z dyskusji na ważne tematy, jak np. reforma kalendarza liturgicznego. – Niektóre tematy trudno zrozumieć – np. dyskusje o poście, który zawsze wyglądał różnie zależnie od Cerkwi lokalnej, i jest dopasowany wręcz do danego wiernego, choć na wspólnych fundamentach. Może chciano tu rzymskiej precyzji, która akurat w tym temacie by się nie sprawdziła – komentuje. Po soborze zauważa się zaniknięcie wielu wspólnych inicjatyw prawosławnych, a konferencje kanonicznych biskupów z różnych jurysdykcji przestały się odbywać.
Jak wskazuje ekspertka, największym wyzwaniem dla prawosławia pozostaje dziś uwspółcześnienie procedur nadawania autokefalii i autonomii oraz współpraca w diasporze – a to tematy, które Sobór na Krecie praktycznie pominął. Dominika Kovačević-Younes nie wyklucza, że w przyszłości odbędą się kolejne spotkania panprawosławne z udziałem różnych hierarchów i Kreta 2016 będzie uznana za jedną z sesji soboru panprawosławnego, ale nie powszechnego.
Jako pozytywny owoc tego soboru uważa się uznanie kanoniczności autokefalicznej Cerkwi macedońskiej, co stanowi przykład możliwego kompromisu. W przeciwieństwie do podobnej kwestii Cerkwi w Ukrainie.
Moskwa i Konstantynopol
Patryk Panasiuk podkreśla, że kwestia uznania autokefalii Prawosławnej Cerkwi Ukrainy (PCU) jest wyjątkowo dynamiczna i zależna nie tylko od czynników religijnych, ale też politycznych oraz nieoczekiwanych zwrotów sytuacji. – PCU znajduje się pod ogromną presją, zarówno ze strony środowisk prorosyjskich wewnątrz Ukrainy, jak i z zewnątrz: ze strony Rosji i wszystkich jej zagranicznych satelit – mediów, fundacji, a nawet niektórych lokalnych Kościołów prawosławnych – mówi.
Teolog przypomina, że w historii prawosławia takie sytuacje nie są niczym nowym: – Cerkiew Bułgarii czekała na uznanie swojej trzeciej autokefalii prawie 70 lat, Grecji 20 lat, a nawet sama polska Cerkiew czekała na uznanie przez Moskwę 24 lata – dodaje. Jako kluczowy warunek do rozwiązania tej sytuacji wskazuje konieczność zmiany pokoleniowej: – Nie tylko wśród tych, którzy pamiętają jeszcze żywego towarzysza Stalina, ale także ich wychowanków, gdyż ci starsi w większości są zależni od Rosji i jej instytucji na różne sposoby, zaś ci młodsi odziedziczyli sympatie po swoich mentorach. Dlatego potrzebna jest zmiana mentalności i powrót do helleńskiego ducha prawosławia – mówi. Nadzieję widzi w tym, że pokolenie schyłku komunizmu ma już zupełnie inne podejście.
Panasiuk ostro diagnozuje polityczne uwikłanie Patriarchatu Moskiewskiego: – Za Patriarchą Cyrylem stoi, nie oszukujmy się, mocarstwo z potężnymi wpływami i funduszami. Patriarchowie Konstantynopola ostatni raz cieszyli się z takiej pozycji kilkaset lat temu, w szczycie potęgi Cesarstwa Rzymskiego. Ponadto Patriarchat Moskiewski jest używany przez aparat państwowy Federacji Rosyjskiej jako instytucja służąca przedłużaniu wpływów politycznych – mówi teolog. Zaznacza też, że Moskwa wpływa na inne Cerkwie lokalne metodą presji i uzależniania. Taki styl prowadzenia polityki kościelnej spowodował jego zdaniem powstanie nowych, niekanonicznych interpretacji teologicznych, które czasem balansują na granicy herezji.
Najbardziej niepokojące według Panasiuka jest jednak to, że Patriarchat Moskiewski rości sobie prawo do decydowania o ważności święceń biskupów w innych Kościołach, co porównuje do „złośliwego nowotworu”, otwierającego drogę do schizm, chaosu i samowoli w globalnym prawosławiu. Zauważa również związany z tym poważny kryzys pozycji Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego (PAKP) w ostatnich latach. Podkreśla, że wyraźnie widoczna jest jedność linii kanonicznej i politycznej PAKP z Patriarchatem Moskiewskim, co widać m.in. w komunikatach Świętego Soboru Biskupów PAKP. Podkreśla, że zachowania niektórych hierarchów i wpływowych księży starszego pokolenia doprowadziły do pytań o realność polskiej autokefalii i samodzielność decyzyjną Kościoła, stawiając jego niezależność pod znakiem zapytania.
Zdaniem Panasiuka, PAKP w kontekście migrantów i uchodźców wojennych z Ukrainy zmarnował szansę na odegranie roli asymilacyjnej i kulturowej, spadkobiercy po wielonarodowej tradycji I Rzeczypospolitej. Wskazuje również, że istnieje realne ryzyko, iż w perspektywie dekad PAKP może zostać wchłonięty przez Cerkiew Ukrainy lub przejęty przez ukraińską mniejszość. Przy czym dodaje: – To też nie byłoby nic, czego by prawosławie w swej historii już nie doświadczyło.
Wojna pogrzebała ekumenizm?
Jak zauważa dr Dariusz Bruncz, rosyjska Cerkiew nie bierze udziału w międzynarodowych spotkaniach rzymskokatolicko-prawosławnych od czasu, gdy patriarcha Konstantynopola nadał autokefalię Cerkwi Prawosławnej w Ukrainie. – Ten spór o dominację w prawosławiu ma jednak dłuższą historię. Po wielu latach przerwy w 2023 r. odbyło się w Aleksandrii plenarne spotkanie, które kontynuowało prace nad wspólnym dokumentem dotyczącym prymatu i synodalności. Nie było, oczywiście, przedstawicieli Patriarchatu Moskiewskiego, ale byli reprezentanci Kościołów lokalnych mniej lub bardziej otwarcie sprzyjających Moskwie – opowiada.
Gorszące otwarte wsparcie patriarchy Cyryla dla zbrodniczej wojny Rosji przeciw Ukrainie odbiło się także na relacjach ekumenicznych. Moskiewski Patriarchat ignoruje ewangeliczne wezwanie do opamiętania płynące od różnych Kościołów (w tym katolickiego w Polsce). – Przed ostatnim Zgromadzeniem Ogólnym Światowej Rady Kościołów, które odbyło się w 2023 r. w Karlsruhe (Niemcy), pojawiały się głosy pojedynczych Kościołów z Europy (m. in. od czeskich i niderlandzkich protestantów), aby usunąć Rosyjską Cerkiew Prawosławną ze struktur ŚRK za jawne wspieranie wojny Putina. Obecna w Karlsruhe delegacja Patriarchatu Moskiewskiego wykorzystała plenum ŚRK, podobnie jak platformę wielu innych organizacji i komisji dialogu, do relatywizowania rosyjskiej agresji i prezentowania swojego punktu widzenia w sprawie ukraińskiej. Do wykluczenia RCP nie doszło – przekonywano, że ŚRK musi pozostawić otwarte drzwi dla dialogu na czasy po wojnie. Nie brakowało także słów krytyki, że ŚRK po raz kolejny pokazała brak sprawczości – opowiada dr Bruncz.
Nawrócenie – jedyna droga do jedności
Na polu ekumenicznym od lat 60. XX wieku udało się sporo osiągnąć, w Polsce widać to zwłaszcza w większej życzliwości we wzajemnych relacjach, spotkaniach modlitewnych, wspólnych akcjach charytatywnych i medialnych. Grupy teologiczne wypracowały dokumenty o uznaniu chrztu, katolicy akceptują prawosławnych jako rodziców chrzestnych, trwają prace nad kwestiami dotyczącymi małżeństw mieszanych. Ostatnio dostrzegalne były wspólne działania w sprawie lekcji religii w szkołach wobec ograniczeń, jakie wprowadza Ministerstwo Edukacji Narodowej.
Więcej trudności widać w relacjach Kościoła prawosławnego z Kościołem greckokatolickim – emocje i urazy podtrzymywane przez prawosławnych od Unii Brzeskiej wciąż nie pozwalają nawet na uczciwą debatę historyczną, w prawosławnej narracji wykorzystywane są ideologiczne, czasem rozmijające się z faktami historycznymi argumenty. Prawosławni z zasady unikają spotkań, w których biorą udział duchowni greckokatoliccy, poza nielicznymi wyjątkami, do których należy np. Zjazd Gnieźnieński.
Po stronie katolickiej dostrzega się od dawna zaciekawienie wschodnią duchowością i liturgią. – To pokazuje pewne poszukiwania i czasem pustkę we współczesnym Kościele rzymskokatolickim. I co prawda na polu liturgicznej sztuki czy duchowości często Kościół rzymskokatolicki zwraca się do prawosławnych, to czasem idzie własną drogą, gdzie dochodzi do przeinaczeń – to pierwsze służy ekumenizmowi, drugie oczywiście nie. Poza tym to ciekawe, że wierni łacińscy mało sięgają do własnych hymnografii i ikonografii sprzed soboru trydenckiego – zauważa Dominika Kovačević-Younes.
Z pewnością jest duży potencjał dla wspólnych, ważnych nie tylko religijnie, ale i społecznie działań, czy to na polu polityki migracyjnej, czy to na polu wyzwań związanych z sekularyzacją oraz troski o kulturę. Wymaga to wzajemnego zaufania, poszukiwania dobra wspólnego, odwagi w uczciwym rozliczeniu z przeszłością czy właściwym stosunkiem do aktualnych realnych zagrożeń, takich jak wroga Rosja z ideologicznym zapleczem moskiewskiego patriarchatu. Dla dalszego postępu ekumenizmu konieczne jest więc przede wszystkim nawrócenie.
Dawid Gospodarek