Jak katolicy z Ukrainy czekają na Wielkanoc, mówi bp Edward Kawa.
Andrzej Grajewski: Jaka jest sytuacja humanitarna w archidiecezji lwowskiej?
bp Edward Kawa: Lepiej mówić o sytuacji w całej Ukrainie, gdyż nie da się oddzielić naszej archidiecezji od reszty kraju. Wielu ludzi z terenów bezpośrednio dotkniętych działaniami wojennymi znalazło schronienie na terenie archidiecezji lwowskiej. Sytuacja ich wszystkich jest trudna. Najgorsze jest powszechne zmęczenie wojną. Ludzie są bardzo przygnębieni. Rozmawiałem ostatnio z abp. Mieczysławem Mokrzyckim, który wrócił z wizytacji w Czortkowie. Najbardziej przeraziło go widoczne w naszych parafiach wielkie przygnębienie. To bardzo niebezpieczny stan, gdyż człowiek, który traci nadzieję, nawet jeśli chce mu się pomóc, musi najpierw pokonać własne bariery, wynikające z apatii i zniechęcenia, aby mógł zacząć działać. Wielkim problemem jest kryzys gospodarczy w kraju. Wiele kluczowych przedsiębiorstw Ukrainy albo zeszło w produkcji do bardzo niskiego poziomu, albo całkowicie przestało pracować. Często tak się dzieje, gdyż nie ma kto pracować. Wszyscy mężczyźni są brani do wojska i odczuwamy to zwłaszcza teraz. Na ulicach codziennie odbywa się swoista łapanka mężczyzn. Często jest to nieludzkie i z pogwałceniem praw człowieka. Obecnie mamy problem, gdyż nawet księży zaczynają wcielać do wojska. Od dwóch tygodni nasz ksiądz jest w Równem i nie udaje się go stamtąd reklamować. Wszystko jest drogie, a ludzie mają niskie wynagrodzenia. Szczególnie trudna jest sytuacja seniorów, gdyż ich emerytury są bardzo niskie. Ceny leków są na europejskim poziomie, a emerytury na krajowym. Wielu ludzi ma więc problem, jak przeżyć, i martwi się, co będzie dalej. Niestety państwo ukraińskie, jeśli chodzi o własnych obywateli, kompletnie nic nie robi. Ludziom pomagają różne organizacje pozarządowe, wolontariusze oraz Kościół katolicki, m.in. przez działalność parafialnych kół Caritas. Dlatego dary, jakie otrzymujemy, m.in. z Polski, natychmiast rozdzielamy między potrzebujących, gdyż wiemy, że ci ludzie zostali pozostawieni sami sobie. Muszą sobie radzić, a nie zawsze to potrafią. Najtrudniejsza jest sytuacja uciekinierów ze wschodu i południa, którzy musieli się ewakuować z terenów ogarniętych walkami i wszystko stracili. Oni są bezdomni. Jakieś mieszkania wynajmują, korzystają z jakichś ośrodków, ale to nie jest rozwiązanie na stałe. W większości nie mają do czego wracać, bo ich domy zostały zniszczone. Jest więc ogromny problem humanitarny, co dalej z nimi robić. Jak im pomóc, jak ich wesprzeć… Skąd wziąć środki na pomoc. Te wszystkie pytania dotykają także nas, którzy na wojnie nie stracili tak wiele co uchodźcy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski
W redakcji „Gościa Niedzielnego” pracuje od czerwca 1981 r. Dziennikarz działu „Świat”. Doktor nauk politycznych, historyk. Autor wielu publikacji prasowych i książek – m.in. „Wygnanie” oraz „Agca nie był sam: wokół udziału komunistycznych służb specjalnych w zamachu na Jana Pawła II”.