Nowy numer 17/2024 Archiwum

Trzy pęta kiełbasy za bazylikę

Żołnierze Wehrmachtu w 1945 r. zaminowali wieże kościoła św. Antoniego w Rybniku, najwyższe na całym Górnym Śląsku. Ładunki jednak nie eksplodowały, bo prowadzące do nich kable przecięła pewna… siostra zakonna.

To boromeuszka o imieniu Damascena. Była energiczna, bezpośrednia i bardzo wesoła. W dniach próby w czasie II wojny światowej okazało się, że ma też ogromną odwagę. W 1945 roku jak lwica broniła Najświętszego Sakramentu i walczyła o ocalenie kościoła św. Antoniego w Rybniku – świątyni, do której przez całe życie miała szczególny sentyment.

Kukła w łóżku

Przyszła na świat w 1903 r. w Książenicach koło Rybnika jako Jadwiga Hary. Od młodości było widać, że ma gorący temperament i fantazję. Kiedy była nastolatką, mama nie pozwoliła jej pewnego razu pójść „na muzyka”, jak kiedyś na Górnym Śląsku nazywano potańcówki. Dziewczyna zrobiła wtedy kukłę, opatuliła jej głowę chustą i położyła do swojego łóżka. Sama wyskoczyła oknem i pobiegła tańczyć... „W tamtych czasach na potańcówki z pannami chodziły ich mamy. Stały pod oknami i pilnowały córek. Inne matki podobno się dziwiły, że »Jadwiga tańcuje, a kaj Harzyno jest?«” – śmiała się w 2019 r. w rozmowie z autorem tego tekstu Pelagia Gawliczek z Książenic, siostrzenica siostry Damasceny. „Harzyno” to w ślonskij godce żeńska forma nazwiska Hary – chodziło o matkę Jadwigi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy