Nowy numer 17/2024 Archiwum

Papież baranek

W filmie „Napoleon” Ridleya Scotta widzimy papieża, który po koronacji Napoleona wznosi gromki okrzyk ku jego czci. W rzeczywistości Piusowi VII daleko było do entuzjazmu. Był wstrząśnięty arogancją cesarza. A potem było tylko gorzej.

Ależ to była gala! Paryska katedra Notre Dame widziała już wiele koronacji, ta jednak miała przewyższyć wszystkie. Bo też nie królewska głowa miała być uwieńczona złotym znakiem władzy, lecz cesarska.

O królach porewolucyjna Francja nie chciała już słyszeć. Korona Ludwika XVI spadła na paryski bruk razem z jego głową. Napoleon Bonaparte miał zresztą większe ambicje. Dzięki swojemu wojennemu geniuszowi i dyplomatycznej zręczności zawładnął krajem i rzucił na kolana pół Europy. Chciał być następcą i kontynuatorem Karola Wielkiego, którego skronie 1004 lata wcześniej przyozdobiła korona cesarza Zachodu, nałożona w Rzymie przez samego papieża. Francuski władca nie zamierzał się jednak fatygować do Rzymu – sprowadził następcę św. Piotra do Paryża.

Pius VII nie mógł odmówić. W razie oporu Napoleon użyłby siły, a papież wiedział, że ten człowiek nie cofnie się przed niczym. Arogancji francuskiej władzy rewolucyjnej, której Bonaparte był elementem, doświadczył jego poprzednik Pius VI, który w konsekwencji zmarł w niewoli z dala od Rzymu. Poza tym papież nie chciał zadrażniać relacji z człowiekiem, który, bądź co bądź, zakończył we Francji rewolucję i przywrócił Kościół do istnienia po okresie jego formalnej likwidacji.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy