Męka Pańska dokonała się w określonych realiach historycznych. Warto wydobyć z mroku dziejów detale i postacie drugiego planu, aby dramatowi ukrzyżowania nadać konkretne kształty i uwypuklić grozę tego, co stało się na Golgocie.
Judea od 6 roku po Chr. była prowincją rzymską, zarządzaną w latach 26–36 przez cesarskiego namiestnika, prokuratora Poncjusza Piłata, który rezydował w Cezarei Nadmorskiej. Miał on także władzę sądowniczą, dlatego kiedy Sanhedryn oskarżył Jezusa o bluźnierstwo i zażądał dla Niego kary śmierci, musiał zająć się Jego sprawą. W przypadku najwyższego wymiaru kary ostateczna decyzja należała bowiem do przedstawiciela cesarza.
Oprawcy z X legionu
Wykonawcami wyroku zatwierdzonego przez Piłata byli legioniści z X legionu, noszącego nazwę Fretensis. Była to główna siła wojskowa, jaką Rzymianie dysponowali na terenie Judei, i jeden z bardziej doświadczonych legionów rzymskich. Jego nazwa pochodziła od Fretum Sicilium, kanału pomiędzy Italią a Sycylią, czyli Cieśniny Mesyńskiej. Jednostkę powołał cesarz August Oktawian, a jej garnizon mieścił się na Sycylii. Godłem, umieszczonym na Vexillum, znaku bojowym niesionym przed legionem w okresie służby w Jerozolimie, był wizerunek dzika. Na teren prowincji Syria, której częścią była Judea, X legion został przerzucony na początku pierwszego wieku. Do jego głównych zadań należało utrzymywanie porządku w podbitej niedawno prowincji oraz umożliwianie sprawnego przekazywania zboża do Rzymu. Legioniści pełnili także służbę policyjną, m.in. brali udział w pacyfikacji zamieszek ulicznych i egzekucjach. Stąd ich udział w męce Pańskiej, opisany w Ewangeliach. Najpierw biczują Chrystusa w pretorium, czyli na terenie, gdzie przebywał rzymski urzędnik sprawujący władzę sądową, a więc pretor. Piłat jako prefekt Judei miał władzę pretorską, dlatego musiał przesłuchać Jezusa i zatwierdzić wydany na Niego wyrok. Następnie wydał skazańca w ręce legionistów. Co było dalej, czytamy w Ewangelii św. Marka: „Żołnierze zaprowadzili Go na wewnętrzny dziedziniec, czyli pretorium, i zwołali całą kohortę. Ubrali Go w purpurę i uplótłszy wieniec z ciernia, włożyli Mu na głowę. I zaczęli Go pozdrawiać: »Witaj, Królu Żydowski!«. Przy tym bili Go trzciną po głowie, pluli na Niego i przyklękając, oddawali Mu hołd. A gdy Go wyszydzili, zdjęli z Niego purpurę i włożyli na Niego własne Jego szaty” (15,16-20). Tę informację podaje także św. Mateusz: „Wtedy żołnierze namiestnika zabrali Jezusa z sobą do pretorium i zgromadzili koło Niego całą kohortę” (27,27).
Ewangeliści przekazują nam szczegółową informację, pisząc, że nad skazańcem znęcała się cała kohorta. To ważna wiadomość, gdyż wskazuje, jak liczna była grupa oprawców. Kohorta była podstawową jednostką taktyczną legionu. Posiadała własny numer oraz unikatowy sygnał dźwiękowy, używany w czasie walki do przekazywania rozkazów. Służyło w niej 480 legionistów. Być może więc tak wielu żołnierzy było świadkami biczowania i nałożenia korony cierniowej na skronie Jezusa. Być może spośród żołnierzy biczującej Jezusa kohorty wywodziła się grupa, pluton egzekucyjny, jak powiedzielibyśmy współczesnym językiem, która poprowadziła skazańca poza mury miejskie na Golgotę, gdzie Go ukrzyżowała.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski
W redakcji „Gościa Niedzielnego” pracuje od czerwca 1981 r. Dziennikarz działu „Świat”. Doktor nauk politycznych, historyk. Autor wielu publikacji prasowych i książek – m.in. „Wygnanie” oraz „Agca nie był sam: wokół udziału komunistycznych służb specjalnych w zamachu na Jana Pawła II”.