Nowy numer 18/2024 Archiwum

Nasze możliwości

Drugi rozdział Ewangelii według świętego Łukasza w całości poświęcony jest dzieciństwu Jezusa. To dlatego pojawiają się w nim właściwie wszystkie sceny znane nam z Pisma Świętego, w których występuje święty Józef, Jego opiekun, który umiłował Go – jak to określił papież Franciszek – „ojcowskim sercem”.

Można by powiedzieć, że to historie powszechnie znane, rozważane już na tysiące sposobów, i nie da się w nich niczego odkryć. Tymczasem w swoich medytacjach zatytułowanych „Człowiek o imieniu Józef” biskup Dominique Rey napisał coś, z czym spotykam się po raz pierwszy. Biskup diecezji, na terenie której leży sanktuarium świętego, Cotignac, odniósł się do sceny, w której Maryja i Józef po trzech dniach odnaleźli dwunastoletniego Jezusa w świątyni jerozolimskiej. Siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania, a „wszyscy, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami”. Rozważanie tej ewangelicznej sceny zakończył następująco: „Ewangelia kończy epizod gorączkowych poszukiwań małego Jezusa w Jerozolimie słowami, które powinny trafić do każdego wierzącego: »Nie rozumieli« [Maryja i Józef – A.P.]. Wiara rozbraja rozum i wprowadza w bolesną tajemnicę synowskiego opuszczenia. Józef nosi na swoim ciele stygmaty absolutnego zawierzenia i ofiarowania”. Tak biskup uczynił z Józefa stygmatyka, co – przyznajmy – jest mocnym stwierdzeniem, tym bardziej że opiekun Jezusa, jak głosi tradycja, nie doczekał ani Jego śmierci na krzyżu, ani nawet początku Jego publicznej działalności. Rzecz jasna słowo „stygmat” można rozumieć różnie, niemniej jednak, przyzwyczajeni do obrazków ze świętymi stygmatykami noszącymi na ciele ślady ran Jezusowych, możemy się zdziwić. Czy słusznie?


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy