Wakacje, event, doświadczenie duchowe? Czym były ŚDM i co po nich pozostaje?
Kiedy piszę te słowa, ostatnie grupy pielgrzymów uczestniczących w ŚDM opuszczają Portugalię, a Lizbona, która przez kilka dni gościła setki tysięcy młodych ludzi, powoli wraca do codziennego życia. To już koniec? A może dopiero początek? Czy wydarzenie, jakim są Światowe Dni Młodzieży, może zmienić coś na dłużej?
Bułka z dżemem wystarczy
Jednym z argumentów, używanych najczęściej przez krytyków ŚDM, jest ich „eventowość” – według nich dla młodych taki wyjazd to okazja do spędzenia ciekawych i niezbyt drogich wakacji. I być może część uczestników właśnie z taką motywacją podchodziła do tematu. Szybko jednak musieli zweryfikować swoje podejście. Portugalczycy – chociaż bardzo życzliwie nastawieni do wydarzenia i ogromnie gościnni – nie do końca poradzili sobie z jego skalą. W stolicy pojawiły się problemy z zakwaterowaniem czy dostępem do wyżywienia. Do tego gigantyczny tłok w komunikacji miejskiej i długie wędrówki na spotkania z papieżem, do sektorów, w których często nie było nawet telebimów. – Już pierwsze chwile w Lizbonie wymusiły na uczestnikach zmianę z „podejścia all inclusive” do prawdziwego pielgrzymowania. Młodzi mieli okazję nauczyć się, że w życiu nie da się wszystkiego zaplanować, trzeba zostawiać dużo przestrzeni na to, co nieprzewidziane – mówił ks. Tomasz Koprianiuk, dyrektor polskiego Krajowego Biura Organizacyjnego ŚDM.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agnieszka Huf